Kobieta zmienną jest…

Alienacja rodzicielska

Kiedy się rozstawaliśmy, _PM_ zachęcała, żebym odwiedzał dzieci u niej. Ale kiedy chciałem je odwiedzić, okazywało się, że nie mogę. Zawsze była jakaś przeszkoda. Jak dziecko dzwoniło, że potrzebuje pomocy w lekcjach, to nie mogłem przyjechać, chociaż chciałem, bo nie spełniłem warunku, że powinienem się umówić dwa lub trzy dni wcześniej. Niemniej w trakcie wszelkich rozmów słyszałem wielokrotnie – jak chcesz więcej widywać dzieci, to je odwiedzaj.

Później było badanie w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno Konsultacyjnym (RODK). Po dwóch godzinach badania dzieci i rozmów z rodzicami panie powiedziały, że dzieci potrzebują więcej kontaktu z ojcem. I że najlepiej od razu to ustalić. Dzieci wybrały wtorek – dzień, kiedy najwcześniej kończyły zajęcia w tamtym czasie. W ten sposób dostałem z dziećmi możliwość wspólnego spędzenia dodatkowych kilkudziesięciu dni w ciągu roku! Jednocześnie zaczęły się podchody, żeby dzieci rzadziej chciały do mnie przyjeżdżać. O ile wcześniej zdarzyło się kilka razy, że dzieci dzwoniły, że chcą do mnie przyjechać nadprogramowo i przyjeżdżały, o tyle od ustalenia wtorku jako stałego dnia zaczęły mówić, że nie mogą częściej przyjeżdżać. Bo przecież ustalony jest wtorek. We wtorki zdarzało się, że też nie chciały. A to mama zaprosiła fajnych gości, a to jechała w fajne miejsce… Nie istniała możliwość, żebym zobaczył się z dziećmi innego dnia, jeśli z jakiegoś powodu nie przyjechały we wtorek. I ciągle słyszałem – zawsze możesz odwiedzać dzieci.

Pewnego dnia _PS_ był chory i został u mamy. A do mnie przyjechała moja mama. Dla chorego wnuka przywiozła truskawki chyba, czy maliny. Chciałem mu zawieźć. Zadzwoniłem do _PM_ – wpadnę przywieźć _PS_ owoce od babci. Absolutnie się nie zgadzam. Nie ma mnie w domu i nie wolno Ci tam przyjeżdżać – usłyszałem… Jednak zadzwoniłem i przez drzwi podałem synowi owoce.

Niedługo później usłyszałem, że mam nie wchodzić do domu, kiedy przyjeżdżam po dzieci. _PM_ sobie tego nie życzy. Zachodziłem czasem pomóc dzieciom z ubraniem się, ze zniesieniem pakunków…

W sądzie określiła precyzyjnie, jak sobie wyobraża kontakty dzieci z ojcem. Co do dnia i godziny. W końcu sąd uznał takie właśnie kontakty, odrzucając moje wnioski o więcej. Ale _PM_ nie dbała o ich realizację. Coraz częściej udawało jej się przekonać dzieci (najczęściej jedno, czasem dwoje), żeby zostały u niej.

W końcu _PS_ w ogóle zerwał ze mną kontakty, a u _JC_ rozwinęła się na poważnie choroba wtorkowa (we wtorek źle się czuje, nie idzie do szkoły i zostaje u mamy, w poniedziałek i środę jest zdrowa…). Wieloletnia praca matki nad świadomością dzieci zaczyna odnosić efekty. Co teraz mówi _PM_ w sądzie? Domaga się, żeby ustalono, że dzieci będą widywać ojca wtedy, kiedy zechcą.

Nie było to możliwe, kiedy dzieci się domagały więcej kontaktów. Dopiero, kiedy udało jej się wytworzyć w nich poczucie winy z powodu miłości do ojca, kiedy pokazała im, jak bardzo cierpi, gdy są z tatą, godzi się żeby to one decydowały… Przewrotna, kobieca natura…

GD Star Rating
loading...
Alienacja rodzicielskaMatka pomaga dziecku, czy dziecko matce?Nie wiem, jak mam to zrobić…
Ten wpis został opublikowany w kategorii opieka nad dziećmi, historia, sądy, urzędy, instytucje, relacje między rodzicami i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 Responses to Kobieta zmienną jest…

Dodaj komentarz