Jestem, pamiętam, czuwam…

Alienacja rodzicielska

Chciałbym dzisiaj nawiązać do mojego wczorajszego wpisu. Jak napisałem, nie wiem, jaki jest powód, dla którego PS zerwał ze mną i z moją rodziną wszelkie kontakty. Miał wtedy 16 lat z kawałkiem, więc nie on za to odpowiadał…

W komentarzach do mojego wczorajszego wpisu pojawiły się dwie znaczące myśli. Po pierwsze, że dzieci nie żyją dla naszej przyjemności. I po drugie, że całe wychowanie dziecka jest przygotowaniem go do odejścia od nas, usamodzielnienia…

Oba te stwierdzenia powinny zawsze być w głowach rodziców. Ja staram się zawsze je pamiętać. Są moim najgłębszym motorem, motywem mojego działania. Nie jesteśmy w stanie zaprogramować naszych dzieci. Nie jesteśmy w stanie zaplanować ich życia. Nie możemy nawet ochronić ich przed zakrętami, błędami, potknięciami. Wierzę, że możemy im przekazać wartości, stosunek do życia, kierunki myślenia. Ale najważniejsze, co możemy zrobić, to być blisko. Chciałbym, żeby moje dzieci wiedziały, że jestem przy nich. Że jestem blisko. Że zawsze mogą przyjść czy wrócić… Że zawsze będą moimi dziećmi. Że nigdy nie wymażę ich z mojego życia, z mojego serca.

Ja tu jestem. Czekam, gotowy pomóc, podać rękę, kiedy będzie trzeba.

GD Star Rating
loading...
Alienacja rodzicielskaWieść gminna niesie…Bo zupa była za słona
Ten wpis został opublikowany w kategorii opieka nad dziećmi, historia, miłość rodziców, o życiu, być ojcem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 Responses to Jestem, pamiętam, czuwam…

Dodaj komentarz