O kiju z tylko jednym końcem, czyli rzecz o pewnej części ciała, która nie wiedzieć czemu zawsze pozostaje z tyłu

Alienacja rodzicielska

Kij ma zawsze jeden koniec.

Z inspiracji dwoistego traktowania tych samych zjawisk oraz słusznego skąd inąd pytania, dlaczego kobieta może bić bezkarnie, jakby się nad tym wszystkim zastanowić w chwili słabości, to zawsze znajdzie się taki kij, co ma jeden koniec. Patrzysz na swoje małe osiągnięcie życiowe jak słodko śpi, zastanawiasz się, gdzie podziały się te wszystkie ciepłe uczucia i gdzie akurat jest twoja żona, skoro wiadomo już że jej koleżanka Magda tak naprawdę ma na imię Krzysztof.

Zastanawiasz się jakie wartości będziecie mogli przekazać waszemu dziecku, skoro cokolwiek zrobisz, jest źle (chyba, że akurat koleżanka powie jej, że to dobrze, albo przeczyta to niechcący w kobiecym czasopiśmie), a twoje odczucia i emocje nie mają znaczenia (przecież wiadomo, że mężczyźni wyższych uczuć nie mają). I oto pierwszy kij z jednym końcem: rozstanie i próba życia wg wartości, jakie zawsze wyznawałeś, czy sprzedaż „dla dobra dziecka”, bo przecież wiadomo, że jej apetyt na dominację i rozstawianie cię po kątach rośnie w miarę spadku twojego oporu. Wybrałeś. Jesteś z dzieckiem 4 razy w tygodniu. Najpierw pytanie dlaczego tak rzadko, potem czemu tak często? (lub na odwrót) W końcu słyszysz — dwa dni to jest max — i nie rozumiesz, co się zmieniło. Dziecko chyba tym bardziej nie rozumie.

Dzwonisz, próbujesz się kontaktować, czyli nękasz, matkę oczywiście, która chroni dziecko przed jego własnym ojcem. Nie dzwonisz, nie szukasz kontaktu, znaczy nie interesujesz się i można ograniczyć ci prawa rodzicielskie. Idziesz więc do sądu, co znaczy, że jesteś pieniaczem i robisz zadymy przeciw matce własnego dziecka. Rujnując, w opinii drugiej strony, bezpieczny świat dziecka, który ona z wielkim trudem usiłuje budować bez Ciebie. W zależności od wybranej wyżej opcji w sądzie dowiesz się, że nękasz matkę, lub że się nie interesujesz dzieckiem, co jakby nie wyklucza możliwości, żeby obie te rzeczy usłyszeć na raz. I na pewno wysoki sąd zza swojego stołu nie zobaczy, że nie trzyma się to kupy.

Dowiadujesz się też od teściowej, że nigdy nie widziała, jak się zajmujesz dzieckiem, bo zwykle robiłeś to wtedy, kiedy nie miał się nim kto zająć, a teściowa zajęta była swoimi sprawami. Poznasz też wszystkie koleżanki swojej byłej, nawet te o których nigdy nie słyszałeś i nigdy nie widziałeś, ale one Ciebie znają doskonale. Wiedzą, że nigdy Cię nie ma, wiedzą, że kiedy spędziliście razem ze swoją byłą romantyczny wieczór we dwoje, to Ty piłeś wino i się doprowadziłeś do upojenia, a ona odpowiedzialna matka sączyła herbatkę i przegryzała herbatniczkiem. Nie próbuj wyciągać zdjęć i nagrań, bo od razu widać, że psychopata z Ciebie, bo rejestrujesz wszystko, co się rusza i chcesz z niej zrobić wariatkę. Nawet jeśli to zdjęcie twojego własnego dziecka, które zrobiłeś trzymając je przed lustrem i na którym się uśmiechacie. Pewnie zresztą to i tak fotomontaż.

Na koniec dowiadujesz się więc od sądu, że dwa dni, to i tak za dużo, i chociaż chciałeś 4, tak jak kiedyś, dostajesz 1 sobotę co drugi tydzień i niech się państwo dogadają (i w domyśle przestaną mi zawracać… wiadomo co – wyraz twarzy sędziego jest aż nadto czytelny i nie ma w nim cienia skruchy, że nie zapoznał się z aktami sprawy). Cdn…

A dziecko rośnie…

P.S. Tak naprawdę każde uderzenie kijem zawsze wymierzone jest w dziecko. Jedni to widzą, ale im to nie przeszkadza, inni widzieć nie chcą, lecz niezależnie od tego obrywa niewinny Mały Człowiek.

GD Star Rating
loading...
Alienacja rodzicielskaNajgorsze chwileOgłoszenie drobne
Ten wpis został opublikowany w kategorii alienacja rodzicielska, zespół alienacji rodzicielskiej, PA i PAS, sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu, ojcowie i dzieci i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 Responses to O kiju z tylko jednym końcem, czyli rzecz o pewnej części ciała, która nie wiedzieć czemu zawsze pozostaje z tyłu

Dodaj komentarz