Münchausen Temidy

Tata wobec systemu

Mniej więcej w połowie szkoły podstawowej miałem okazję zapoznać się z książką Rudolfa Ericha „Przygody barona Münchausena” w oryginale. To niezwykle barwna opowieść o byłym wojaku, który siedząc w karczmie opowiada o swoich zasługach i dokonaniach w przeszłych wojnach, bitwach i potyczkach. Niedawno nakręcony na kanwie tych opowieści film w znikomym stopniu oddaje nastrój i przekaz oryginału. Najbardziej utkwiły mi pamięci dwie opowieści – o tym, jak baron wjechał na koniu na mokradła i bagno zaczęło go wciągać oraz o jego (barona) podróżach na kulach armatnich z przesiadką.

Zwłaszcza ta pierwsza opowieść do dzisiaj oddziałuje na moją wyobraźnię. Może przez kontrast z archimedesowskim Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię? Baron znalazłszy się w tej sytuacji bez wyjścia znalazł jednak rozwiązanie. Mocno ścisnął konia nogami, złapał się ręką za kołnierz munduru i pociągnął do góry. W ten sposób uratował i siebie i konia i jeszcze mógł kontynuować swoją ważną podróż. Ta opowieść nie tylko karmiła moją wyobraźnię, ale i pobudzała mnie zawsze do śmiechu. Jednak ostatnio coraz mniej mnie śmieszy. Im częściej czytam różnego rodzaju pisma i dokumenty używane w postępowaniach sądowych, w których uczestniczę, tym bardziej widzę, że baron Münchausen jest na co dzień obecny w naszym życiu. O ile w lekturze czy nawet na ekranie to może śmieszyć, o tyle w realnym życiu straszy i przeraża…

Pani złożyła pozew, więc uprawdopodobniła swoje zarzuty. Więc sąd, nie patrząc na to, co mówi druga strona, uznaje te zarzuty i ustanawia zabezpieczenie. Kiedy druga strona zaskarża zabezpieczenie, bo zarzuty są wyssane z palca, co udowadnia, to sąd wyższej instancji stwierdza, że przecież zarzuty zostały uprawdopodobnione, bo sąd niższej instancji się do nich przychylił. W międzyczasie na podstawie zeznań strony pozywającej z pominięciem strony pozwanej jedna instytucja wystawiła opinię, że pozywająca jest cacy, a pozwany błe. Następnie kolejna instytucja przeczytała te opinię, wysłuchała strony pozywającej i nie wysłuchała pozwanej, po czym potwierdziła, że poprzednia instytucja miała rację. Teraz pozywająca już nie musi się powoływać na własne słowa – może się powoływać na dwie opinie i decyzje dwóch sądów. Wszystkie one zostały wydane bez wysłuchania strony pozwanej. Każda opiera się na poprzedniej, a wszystkie one na wstępnym pozwie pani. Nikt niczego nie zbadał, nikt nie włożył żadnego wysiłku, a już wytworzono silne podstawy prawne potwierdzające cokolwiek, co pani raczyła napisać. Czy można się przed tym bronić? Udowodnienie, że osoby wydające opinię złamały przepisy, że nie mają uprawnień ani kompetencji zawodowych nic nie daje. Przecież gdyby nie wiedzieli, to by nie pisali. Odwoływanie się do wyższej instancji służy jedynie wykazaniu, że niższa instancja miała rację. Przecież solidarność zawodowa przede wszystkim! Może kiedyś ktoś będzie mi chciał uchylić immunitet? Lepiej nie zadzierać z kolegami i koleżankami po fachu.

A przecież ostatecznie i tak wszyscy wiedzą, że matka to matka i ma rację. Jeszcze na koniec sąd pouczy, że nie można więzi z dziećmi budować na suchych regulacjach, ale na bliskości. I drugą ręką ograniczy kontakty, żeby łatwiej było tę więź na tej bliskości budować. W końcu kilka godzin raz na tydzień w zupełności wystarczy do zbudowania bliskiej więzi rodzica z dzieckiem.

Smutne, że wśród formalnie wykształconych ludzi archimedesowska prawda, że żeby coś poruszyć potrzebne jest jakieś fizyczne oparcie, nie znajduje zrozumienia. Znacznie lepiej przyjmuje się zasada barona Münchausena – w razie czego zawsze można się samemu wyciągnąć z opresji za kołnierz… Będziemy pisać, popierać, potwierdzać, powielać i nagłaśniać dowolną tezę, aż zostanie powtórzona tyle razy z tylu ust, że już nikt nie będzie śmiał jej podważać. Ciekawe, kiedy ktoś zauważy inną ważną prawdę fizyczno fizjologiczną, że lepiej mieć tarcie w punkcie podparcia, niż parcie w punkcie podtarcia… Ile jeszcze pokoleń trzeba czekać, zanim osoba na poważnym stanowisku, rozsądzająca o życiu innych, będzie czuła potrzebę oparcia swoich wyroków na rzeczywistości (tarcie w punkcie podparcia) i będzie czuła strach (parcie w punkcie podtarcia) przed rozsądzaniem na podstawie widzimisię czy bo jedna pani drugiej pani powiedziała?

GD Star Rating
loading...
Tata wobec systemuJak skompromitował się Rzecznik…Matka czy ojciec? Kto bardziej związany z dzieckiem?
Ten wpis został opublikowany w kategorii alienacja rodzicielska, zespół alienacji rodzicielskiej, sądy, urzędy, instytucje, PA i PAS, siła stereotypu, o życiu, desperacja, relacje między rodzicami, prawo i praktyka, mężczyźni i kobiety, psycholodzy, psychiatrzy, badania, dyskryminacja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 Responses to Münchausen Temidy

Dodaj komentarz