Konflikt terminów

Tak się nieszczęśliwie złożyło, że moje 40 urodziny przypadły na sobotę, kiedy akurat dzieci były u mnie. Na ten dzień _PM_ ustaliła wystawę i kiermasz swoich prac. Postanowiła namówić _JC_, żeby jej pomogła w obsłudze gości.

Kilkuletnia dziewczynka została postawiona przed dylematem – które z rodziców wybrać. Od razu powiedziałem córce, że będziemy obchodzić moje urodziny u dziadków i że niestety nie będzie mogła pojechać do mamy (poza tym, że od wielu lat _PM_ tłumaczyła, że harmonogram to rzecz święta, to był dla mnie po prostu ważny dzień). Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, nagle _JC_ zaczęła biec w stronę otwartej już bramy. W ostatniej chwili udało mi się ją zatrzymać. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po drugiej stronie ulicy zobaczyłem czekającego na _JC_ jej dziadka – _DPM_? Próba przejęcia _JC_ się nie powiodła. My pojechaliśmy w komplecie, świętowanie się udało. _JC_ więcej nie wspominała o sprawie. Nikt ze strony _PM_ również. Tym razem udało mi się obronić…

I tak się tylko zastanawiam, czy _PM_ nie powinna próbować ze mną ustalić zmiany organizacji czasu dziecka? Dlaczego trzeba to było zrzucać na małe dziecko i wysyłać ojca w roli niemal porywacza?