- Ostatnie „rodzinne” świętowanie
- Wspólne podejmowanie decyzji
- Choroba wybiera
- Konflikt terminów
- Obowiązek uzgadniania i informowania
- Nadarzającą się okazję trzeba wykorzystać
- Kochajmy się!
- Każdy chce spędzić wakacje z dziećmi?
- Przy użyciu środków komunikacji na odległość
- Najważniejsze, to znaleźć przyczynę wszelkiego zła…
- Co szkodzi dziecku, a co mu pomaga…
- Ile można powiedzieć dzieciom…
- Jak reagować na problemy?
- Matka pomaga dziecku, czy dziecko matce?
- Kobieta zmienną jest…
- Nie wiem, jak mam to zrobić…
- Nierozciągliwa elastyczność
- Gdzie baba nie może tam dziecko pośle
- Spalona ziemia, ziemia wyklęta…
- Głową muru nie przebijesz
- Jak założyć gardę, żeby ochronić dzieci?
- …wspomnień czar…
- Niespodzianka
- Wieść gminna niesie…
- Jestem, pamiętam, czuwam…
- Bo zupa była za słona
- Na początku była miłość…
- Zbrodnia i kara
- Najwyższą formą zaufania jest kontrola
- Świat to za mało
- Jak zabić w dziecku radość życia…
- Być dzieckiem nikogo…
- Raz na dwa tygodnie albo raz w miesiącu…
- Co najbardziej boli?
- Zostałem wymazany gumką myszką…
- Alienacja Rodzicielska wg Krzysztofa M. Kokoszki
- Kamień złupany, czyli chłop w jaskini, albo wyparcie stosowane.
- Twój ojciec to drań!
- Alienacja Rodzicielska (wg Gardnera za Wiki En)
- Alienacja rodzicielska i zespół alienacji rodzicielskiej wg Macieja Wojewódki
- Dwadzieścia lat… wcześniej
- Najgorsze chwile
- O kiju z tylko jednym końcem, czyli rzecz o pewnej części ciała, która nie wiedzieć czemu zawsze pozostaje z tyłu
- Ogłoszenie drobne
- Kto umie interpretować sny?
- Ciężkie wieści dla no co ty Tato
- Płacz dziecka… to trudno znieść
- Kiedy minimum jest większe niż maksimum
- Czy można zostać męczennikiem na własne życzenie?
- Bolesne przebudzenie
- Synu, przepraszam!
- Rozmawiałem z córkami matek alienujących
- Ja55, dziękuję serdecznie
- Nie jestem lekarzem ani terapeutą
- Alienacja jako stan ducha
- Polska walcząca
- Rodzic w kwadratowym kole… czyli walka ustawy z alienacją
- Czy to grzech być ojcem?
- Gdy rodzice toczą wojnę
- Uśmiechnij się, jesteś w ukrytej kamerze!
- Last minute czyli nie znacie dnia ani godziny
- Nie wiem, jak to nazwać…
- A dlaczego?
- Posłuchać Cioci?
- Kryptoreklama
- Wakacje, wakacje…
- Skąd mam wiedzieć co myślę, zanim nie usłyszę co powiem…
- Serce matki
- I znów bawimy wszyscy się, pod czujnym okiem pani i…
- Dziecko pociesza…
- Odbite światło, czy szeroko rzucany cień?
- I komu wierzyć?
- Mężczyźni nie chcą swoich dzieci, albo anegdota historyczna!
- Kim jestem
- Jak się ma tyle spraw to się idzie samemu…
- Alienacja rodzicielska w grupie zaburzeń psychicznych?
- Alienacja rodzicielska to przemoc i nadużycie wobec dziecka
- Przemoc werbalna wobec dzieci
- Nie próbuj zrozumieć albo… Tak Rysiu, przechodziliśmy, z tragarzami
- Czy jesteś dobrym rodzicem?
- Najwięcej w tym robienia z nas tak zwanego tata-wariata
- Wejdą, nie wejdą?
- Pedofilia to to nie jest…
- Święta to trudny czas
- Fatalne zauroczenie
Kij ma zawsze jeden koniec.
Z inspiracji dwoistego traktowania tych samych zjawisk oraz słusznego skąd inąd pytania, dlaczego kobieta może bić bezkarnie, jakby się nad tym wszystkim zastanowić w chwili słabości, to zawsze znajdzie się taki kij, co ma jeden koniec. Patrzysz na swoje małe osiągnięcie życiowe jak słodko śpi, zastanawiasz się, gdzie podziały się te wszystkie ciepłe uczucia i gdzie akurat jest twoja żona, skoro wiadomo już że jej koleżanka Magda tak naprawdę ma na imię Krzysztof.
Zastanawiasz się jakie wartości będziecie mogli przekazać waszemu dziecku, skoro cokolwiek zrobisz, jest źle (chyba, że akurat koleżanka powie jej, że to dobrze, albo przeczyta to niechcący w kobiecym czasopiśmie), a twoje odczucia i emocje nie mają znaczenia (przecież wiadomo, że mężczyźni wyższych uczuć nie mają). I oto pierwszy kij z jednym końcem: rozstanie i próba życia wg wartości, jakie zawsze wyznawałeś, czy sprzedaż „dla dobra dziecka”, bo przecież wiadomo, że jej apetyt na dominację i rozstawianie cię po kątach rośnie w miarę spadku twojego oporu. Wybrałeś. Jesteś z dzieckiem 4 razy w tygodniu. Najpierw pytanie dlaczego tak rzadko, potem czemu tak często? (lub na odwrót) W końcu słyszysz — dwa dni to jest max — i nie rozumiesz, co się zmieniło. Dziecko chyba tym bardziej nie rozumie.
Dzwonisz, próbujesz się kontaktować, czyli nękasz, matkę oczywiście, która chroni dziecko przed jego własnym ojcem. Nie dzwonisz, nie szukasz kontaktu, znaczy nie interesujesz się i można ograniczyć ci prawa rodzicielskie. Idziesz więc do sądu, co znaczy, że jesteś pieniaczem i robisz zadymy przeciw matce własnego dziecka. Rujnując, w opinii drugiej strony, bezpieczny świat dziecka, który ona z wielkim trudem usiłuje budować bez Ciebie. W zależności od wybranej wyżej opcji w sądzie dowiesz się, że nękasz matkę, lub że się nie interesujesz dzieckiem, co jakby nie wyklucza możliwości, żeby obie te rzeczy usłyszeć na raz. I na pewno wysoki sąd zza swojego stołu nie zobaczy, że nie trzyma się to kupy.
Dowiadujesz się też od teściowej, że nigdy nie widziała, jak się zajmujesz dzieckiem, bo zwykle robiłeś to wtedy, kiedy nie miał się nim kto zająć, a teściowa zajęta była swoimi sprawami. Poznasz też wszystkie koleżanki swojej byłej, nawet te o których nigdy nie słyszałeś i nigdy nie widziałeś, ale one Ciebie znają doskonale. Wiedzą, że nigdy Cię nie ma, wiedzą, że kiedy spędziliście razem ze swoją byłą romantyczny wieczór we dwoje, to Ty piłeś wino i się doprowadziłeś do upojenia, a ona odpowiedzialna matka sączyła herbatkę i przegryzała herbatniczkiem. Nie próbuj wyciągać zdjęć i nagrań, bo od razu widać, że psychopata z Ciebie, bo rejestrujesz wszystko, co się rusza i chcesz z niej zrobić wariatkę. Nawet jeśli to zdjęcie twojego własnego dziecka, które zrobiłeś trzymając je przed lustrem i na którym się uśmiechacie. Pewnie zresztą to i tak fotomontaż.
Na koniec dowiadujesz się więc od sądu, że dwa dni, to i tak za dużo, i chociaż chciałeś 4, tak jak kiedyś, dostajesz 1 sobotę co drugi tydzień i niech się państwo dogadają (i w domyśle przestaną mi zawracać… wiadomo co – wyraz twarzy sędziego jest aż nadto czytelny i nie ma w nim cienia skruchy, że nie zapoznał się z aktami sprawy). Cdn…
A dziecko rośnie…
P.S. Tak naprawdę każde uderzenie kijem zawsze wymierzone jest w dziecko. Jedni to widzą, ale im to nie przeszkadza, inni widzieć nie chcą, lecz niezależnie od tego obrywa niewinny Mały Człowiek.
loading...
4 Responses to O kiju z tylko jednym końcem, czyli rzecz o pewnej części ciała, która nie wiedzieć czemu zawsze pozostaje z tyłu