Szkoła, żarcie, szmatki i inne wydatki

Tata wobec systemu

W kilku wpisach o alimentach była mowa o sporach sądowych i radzie adwokatów dotyczącej zbierania kwitków za wydatki na dzieci. Cel jest co najmniej dwojaki:

– główny opiekun ma udowodnić, jakie to wszystko kosztowne i że nie daje rady (to dlaczego pozostał głównym opiekunem, skoro uznajemy, że strona materialna jest ważna?);

– opiekun pośledni zazwyczaj chce wykazać, że i tak sporo wydaje na dziecko, albo musi udowadniać, że w pozwie kłamią (“…w czym pozwany żadnego udziału nie ma”).

Wykaz wydatków to rzecz ważna, ale w gruncie rzeczy jego praktyczna waga przy tego typu sprawach nie wydaje się wielka. Po pierwsze – nikogo to nie obchodzi, sędzia czyta to pobieżnie, na trzeciej kolumnie cyfr następuje zmęczenie, nie słyszałem o powołaniu biegłego w sprawie oceny, które wydatki są OK, a które nie; w moich sprawach również nie było takiej sytuacji. Po drugie – pole do nadużyć jest tak szerokie, że takie dowody można w nieskończoność podważać w obie strony, a przecież kwestię alimentów trzeba regulować sprawnie – dziecko czeka!

Koniec końców w większości przypadków decydują dwie sprawy – albo rodzice się spotkają w pół drogi co do wielkości świadczenia (co w sumie jest OK, ale po co te sądy i kwitki?), albo sędzia przyznaje na poziomie własnego widzimisię (tfu, w oparciu o doświadczenie życiowe; czyli pewnie przyjmuje coś zbliżonego do średniej, z którą się styka podczas spraw). W tej drugiej opcji oczywiście obie strony są wkurzone i każda czuje się pokrzywdzona. I mamy kolejne potencjalne źródło konfliktów. Typowy absurdalny i zły łańcuszek zależności (załóżmy, że na poziomie podświadomym):

– takie niskie alimenty? To dzieciaka nie zobaczysz. Nie stać mnie na wożenie go do Ciebie.

– nie ma kontaktów? To nie zobaczysz ani grosza alimentów! (alimenty są na dziecko, przypominam nieśmiało).

A wróćmy do tej pierwszej opcji ze sprawy sądowej – czy nie przypomina w nieco skarlałej wersji ustaleń z zakresu opieki równoważnej? Czy naprawdę nie lepiej dla oszczędności nerwów i czasu (wszak CZAS TO PIENIĄDZ) od razu pójść w tym kierunku?

GD Star Rating
loading...
Szkoła, żarcie, szmatki i inne wydatki, 5.0 out of 5 based on 1 rating
Tata wobec systemuRzetelność a buchalteria sądowaWychowanie na niby
Ten wpis został opublikowany w kategorii być matką, prawo i praktyka, alimenty, sądy, urzędy, instytucje, rozstanie, być ojcem i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Szkoła, żarcie, szmatki i inne wydatki

Dodaj komentarz