Kobiety są z Marsa, a mężczyźni ze Snickersa?

Walczymy ze stereotypami

Rodzicielstwo jest wspólną sprawą kobiet i mężczyzn. W każdym podręczniku wychowania znajdujemy wskazówki podkreślające rolę współpracy i tzw. “wspólnego frontu” mamy i taty (rozumiem, że z dzieckiem toczy się jakąś “wojnę”?). Różnie to wygląda w rodzinach pełnych, rzadko mamy sytuację całkowitej jedności modeli wychowawczych. A już szczególnie źle ma się sprawa w sytuacji rozpadu związku. Jest to zrozumiałe, ale czy tak być musi?

Dziś chciałbym się pochylić nad zaburzeniami komunikacji, bo to ona – po żołniersku zwana pięknie łącznością – ma pierwszorzędne znaczenie dla utrzymania “wspólnego frontu”.

Analizując własne rozmowy z “realu” i “wirtualu” odnoszę wrażenie, że wśród mężczyzn panuje większa różnorodność. Panowie potrafią się mocno posprzeczać, dosadnie pokazać, że taki czy inny sposób myślenia jest głupi, szkodliwy dla dziecka i że należałoby próbować zrozumieć postawę matki/ żony, wybaczyć, uspokoić się itd. Większość świadomych ojców nalega na dbałość o dziecko w maksymalnym wymiarze “w naturze”, a już płacenie alimentów to absolutne minimum. Abstrahuję od trudności z kwotami….

Tymczasem na większości forów dla pań, czyli mam (i byłych partnerek) z różnym stopniem “samotności”, zdecydowana większość mówi jednym głosem. Może to tylko moje złudzenie, ale zestaw “argumentów” jest dość ograniczony. Dyskusja zwykle polega na degradowaniu adwersarza, waleniu po emocjach, uderzaniu w godność osobistą, a przede wszystkim – jak to się obrazowo określa – wrzucaniu wszystkich ojców do jednego worka. Sądziłem, że wynika to z poczucia krzywdy, ale chyba tkwi w tym coś głębszego. Gdy poznaje się historię najbardziej zajadłych forumowiczek, okazuje się, że były mąż jest “w sumie OK i dba o dziecko”, a obecny partner to prawdziwy anioł, wzór cnót wszelakich, a jego postawa ojcowska wobec córki z pierwszego małżeństwa (mieszkającej z matką, oczywiście) to wręcz ideał skrzydło-niedościgły. Mimo takich doświadczeń własnych reszta “weekendowych tatusiów” to hołota, robiąca wszystko na pokaz, uchylająca się od płacenia itd…. Znamienne, że KAŻDY wątek schodzi mniej więcej po 2, maksymalnie 3 postach na temat alimentów.

Gdy zdarzy się jakaś kobieta, która nieśmiało próbuje zaproponować, że można się porozumieć, że ojciec jest też potrzebny, że kontakty, że przecież nie wszyscy są tacy i że czasem ta żeńska zajadłość budzi zrozumiały opór… wtedy jest natychmiast zakrzykiwana i połykana bez gryzienia. Nas – mężczyzn – przynajmniej najpierw się dobrze pokąsa. Smile

Uderza bezradność, z jaką panowie próbują przebijać te pancerze. Właściwie na każdy argument panie są “przygotowane”, a granica ich zdolności empatii i wyrozumiałości przebiega akurat dokładnie między płciami. Przedstawię – naprawdę nie przejaskrawiając, choć dla efektu mógłbym – wybrane sztuki “amunicji”:

1. warto się porozumiewać dla dobra dziecka – “Teraz byś się chciał porozumiewać? A gdzie byłeś przedtem? Weekendowy tatuś… buaahahaha.”

2. kontakty z ojcem są ważne, nie powinno się ich utrudniać, trzeba przestrzegać wyroku sądu – “Ojcowie nie mają pojęcia, jak się zajmować. Nie mam zaufania, to psychol. Teraz to wielkie kontakty? Tatusiowie na pokaz! Ja sobie nie życzę, dziecko też nie chce, nie będziemy się zmuszać”.

3. mąż zdradził i odszedł – “Trzeba było myśleć o dziecku, jak balowałeś z kochankami. Teraz chciałbyś się zajmować? Niedoczekanie. Po moim trupie.”

4. żona zdradziła i odeszła – “Ha, nie umiałeś dogodzić żonie, a wydaje ci się, że możesz być dobrym ojcem. Skoro zdradziła, to znaczy, że czegoś jej brakowało. A poza tym ile można biadolić? Powinieneś wybaczyć, to matka twojego dziecka.”

5. niekiedy sytuacja ojca się zmienia i nie stać go na wysokie alimenty, ale chce dalej zajmować się dzieckiem – “Niech szuka lepszej roboty! On już nie jest moją rodziną.  Dziecko ma jeść pół porcji, bo tatuś nieudacznik? Dlaczego JA mam brać na SIEBIE jego problemy?”

6. równy udział ojca w wychowaniu dziecka – “Trzeba było nie odchodzić. Wyrok sądu mnie nie obchodzi, nie będę się dostosowywać do planu dnia tatusia ani pytać o zgodę. To JA się zajmuję dzieckiem.”

7. opieka równoważna to dobre rozwiązanie w większości przypadków – “Co? Bez alimentów? A w życiu! Codziennie na innym kontynencie, w innym kraju,mieście? Może jeszcze ja mam za własne pieniądze gdzieś dzieciaka targać – jak jakąś paczkę? Taki sam dom, zestaw zabawek, identyczny pokój? To niemożliwe.”

8. Opieka równoważna sprawdza się w innych krajach i badania pokazują, że dzieci rosną w lepszej atmosferze – “To niech sobie inne kraje ją stosują. U nas sądy są mądre i nie dają dzieci tatusiom, bo oni nie mają pojęcia o niczym. Poza tym NIGDY nie płacicie i WSZYSCY macie gdzieś dzieci.”

9. Sądy w Polsce przyznają opiekę ojcu w 4% przypadków. “A dlaczego mają przyznawać? To pokłosie tego, ile wy ojcowie poświęcacie dzieciom czasu. Matka wie, co jest dobre dla dziecka, a wy wszyscy…. itd. itp.”

10. Żona i ja się staraliśmy, ale nam nie wyszło. “Oczywiście, typowy samiec, przedstawia żonę jako najgorszą wywłokę.” Kiedy tak napisałem? “Nie musiałeś pisać, to się czuje.”

11. Mąż wyjechał za pracą i rodzina się rozpadła – “Trzeba było zostać. Albo rodzina, albo praca. Zależy, jakie kto ma priorytety.”

12. Nie mogłem znaleźć pracy, wpadliśmy w nędzę i żona odeszła. “Trzeba było wyjechać. Mało to ludzi szuka pracy gdzie indziej? Tylko byście wszyscy chcieli, żeby was utrzymywać. Facet jest od zarabiania, jak d… od sr…”

13. Dlaczego w Was, drogie panie, tyle jadu? “Dziwne, że sam się własnym nie zatrułeś.”

Żeby już dłużej nie męczyć Szanownych Czytelników, poprzestańmy na tej pechowej “13”.

Powie ktoś: po co o tym dyskutować i po co na takich forach? Nie przekonamy się nawzajem i już. No tak, sporo w tym racji. Ale – skoro uważam, że siła stereotypu i walka płci są bez sensu i szkodzą w gruncie rzeczy naszym dzieciom, a przez to pośrednio ładowi społecznemu – kogo mam o tym przekonywać? Tych wszystkich ludzi, którzy to wiedzą i zgadzają się ze mną? To właśnie wydaje mi się zbyt łatwe i pozbawione sensu. Łudzę się, że jakiś odprysk argumentacji w zestawieniu z pustką kontr-“propozycji” da do myślenia przynajmniej części osób “z pogranicza”.

Czy “porozumienie ponad podziałami” jest w ogóle możliwe? Co możemy zrobić my, ojcowie i matki, żeby różnica płci nie była aż tak diametralna?

GD Star Rating
loading...
Walczymy ze stereotypamiCzy jestem wielbłądem?Święty Graal wychowania
Ten wpis został opublikowany w kategorii rozstanie, być ojcem, relacje między rodzicami, siła stereotypu, miłość rodziców i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

75 Responses to Kobiety są z Marsa, a mężczyźni ze Snickersa?

Dodaj komentarz