Nie kop pana, bo się spocisz…

Walczymy ze stereotypami

…powiedziała do małego chłopca na jakimś bazarku Beata Tyszkiewicz w filmie Kingsajz Juliusza Machulskiego. Ja z kolei często mówię dzieciom „Jak się zabijesz, to dostaniesz straszne lanie” albo „Nie wal głową w stół, bo go połamiesz”. Oczywiście wszystkie te stwierdzenia mają wydźwięk nieco żartobliwy. Ale pokazują chyba dwa zasadnicze nurty w wychowaniu dzieci, a szerzej w podejściu do świata.

Pierwsze mówi – patrz, jaki wpływ ma na ciebie otoczenie i co możesz od niego dostać (lub stracić). Drugie mówi – przede wszystkim patrz na to, jaki ty wywierasz wpływ na otoczenie. Jak wychowujemy nasze dzieci? Czy szykujemy je na świadomych obywateli świata czy na sprawnych konsumentów? Czy uczymy je, jak zostawić coś po sobie, czy raczej jak coś dla siebie uszczknąć?

Czytałem niedawno na pewnym forum internetowym dyskusję na temat – czy dziecko męża z pierwszego małżeństwa powinno pojechać z nimi na narty za granicę. Matka się nie zgadzała, córka chciała, żona miała dylematy. Nieistotne. W tym miejscu istotne jest, co napisała jedna z dyskutantek. Brzmiało to w przybliżeniu tak:

Ja rozumiem, że matka może mieć opory przed wyjazdem córki z nową żoną męża. No, ale chyba ma świadomość jak atrakcyjny jest to wyjazd i nie powinna go pozbawiać swojego dziecka.

Muszę powiedzieć, że takie podejście jest całkowicie sprzeczne z moim rozumieniem wychowania dzieci i budowania własnego światopoglądu. Czy wyjazd zagraniczny jest istotnym elementem wychowania? Na pewno podróże kształcą, można poszerzyć horyzonty, ale czy ludzie nie są w tym ważniejsi?

Staram się uczyć dzieci, żeby widziały ludzi dookoła. Żeby umiały ograniczyć swoje oczekiwania. Żeby starały się aktywnie tworzyć rzeczywistość. Tłumaczę im, że czasem ważna sprawa wymaga dużego wysiłku i choć nam się nie chce, to warto ten trud podjąć. Że nie liczą się chwilowe przyjemności, ale cel w życiu i poczucie, że się nie zmarnowało swojego potencjału. Staram się je przekonać, że często ważniejsza jest satysfakcja z tego, że się zrobiło wszystko, co było w naszej mocy, nawet jeżeli efekt końcowy nas nie zadowala.

Mam świadomość, że nie wszyscy patrzą na te sprawy w ten sam sposób. Często właśnie te różnice światopoglądowe mogą być przyczyną problemów i rozstania. Najczęściej ujawniają się one po urodzeniu dzieci, kiedy przestajemy przed sobą grać, a zaczynamy przygotowywać dzieci do samodzielności…

GD Star Rating
loading...
Walczymy ze stereotypamiPrzemoc tolerowanaSemantyka języka
Ten wpis został opublikowany w kategorii miłość rodziców, o życiu, być ojcem, relacje między rodzicami, być matką, opieka nad dziećmi, siła stereotypu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 Responses to Nie kop pana, bo się spocisz…

Dodaj komentarz