Prawo mnie nie interesuje!

Józek w swoim komentarzu pod moim ostatnim wpisem sformułował niezwykle trafną choć rozbudowaną analizę systemu sprawiedliwości rodzinnej. Można by ją w skrócie streścić w następujący sposób:

  • większość studentów prawa to ci, którzy nie umieli się nauczyć matematyki, fizyki i chemii w liceum;
  • większość aplikantów sędziowskich to ci, którzy mieli kłopoty z nauką prawa na studiach;
  • większość sędziów rodzinnych to ci, którzy z trudnością przebrnęli aplikację sędziowską.

Jednym słowem w większości przypadków nie są to ludzie dobrze przygotowani do pełnienia swoich obowiązków. Potwierdza to chociażby głośny kilka lat temu przypadek sędziego, który popełnił przestępstwa korupcyjne. Środowisko nie chciało go jednak wydać i odmówiło cofnięcia immunitetu. W ramach kary został odsunięty od sądzenia w sprawach karnych i przesunięty do sądu rodzinnego… Trudno o pełniejszą i bardziej przystającą ocenę tego działu sądownictwa niż ta, wydana przez samo środowisko sędziowskie.

Nie tak dawno wywiązała się i u nas, pod wpisem Michała, dyskusja na temat – zmieniać myślenie czy zmieniać prawo. I chciałbym bardzo mocno podtrzymać to, co tam mówiłem – nie wiemy, jakie mamy prawo, ponieważ jest ono w ogóle nieużywane. Bez jazdy próbnej, bez sprawdzenia w różnych warunkach, bez dogłębnych testów trudno jest o nim cokolwiek powiedzieć. Nie sądzę zatem, aby dyskusje nad zmienianiem czy cyzelowaniem prawa miały obecnie jakikolwiek sens. Zwyczajnie szkoda na to czasu.

Dopóki prawo nie stanie się elementem naszego życia, dopóki nie staniemy się państwem prawa a wymiar sprawiedliwości (w tym wypadku rodzinnej) nie dostrzeże, że istnieje coś takiego jak konstytucja, kodeksy, ustawy, międzynarodowe konwencje a dalej i rozporządzenia czy inne akty normatywne, zajmowanie się przepisami ma podobny wymiar jak dyskusje o literaturze. Może niektóre teksty są piękne, może inne mniej piękne, za to głoszą szczytne idee… Cóż z tego, kiedy nie mają one żadnego wpływu na rzeczywistość? Oczywiście, dla teoretyków to mogą być ciekawe dyskusje. Ja jednak chciałbym coś zmienić na lepsze. Nie dla mnie i moich dzieci teraz. Na to nie liczę, bo jesteśmy w zbyt głębokim bagnie, żeby się z niego wydostać w ciągu kilku lat. Liczę jednak, że jeżeli ostro się weźmiemy za uświadamianie całemu społeczeństwu, gdzie jesteśmy i co to jest za substancja, która nam oblepia dolne kończyny i podchodzi momentami aż pod pachy, to są szanse, że nasze dzieci będą wychowywały nasze wnuki w nieco innych warunkach. Może one będą stawały przed realnym problemem – jak zmienić prawo, żeby lepiej i skuteczniej chroniło najsłabszych.

My jesteśmy znacznie wcześniej. Musimy najpierw nauczyć siebie samych i nasze otoczenie a przez to i całe społeczeństwo, że prawo to takie coś, czego należy przestrzegać. Jeżeli szkoły prawnicze i aplikacje nie są w stanie nauczyć tego sędziów, może oddolny ruch społeczny będzie umiał wymusić? Na razie najlepszą robotę wykonał Sebastian „Biały” Białek. Jego protest zauważyły miliony. I większość z tych milionów mu kibicuje. Niestety, nie każdy z nas jest w stanie uzyskać tak szerokie audytorium. Ale każdy może w swoim środowisku, na swoim podwórku, w najbliższym otoczeniu nagłaśniać problem. Musimy tylko przestać żyć wciskanymi nam przez świat prawników mitami, że każdy może pójść do sądu po sprawiedliwość, że przecież prawo jest dobre, że trzeba tylko się dobrze przygotować. Musimy się przyznać – tak, nasze dzieci są dyskryminowaną mniejszością. Może największą mniejszością, ale jednak mniejszością. A my, jako odpowiedzialni i kochający ojcowie nie możemy na to pozwolić! Walczmy o nasze dzieci! Kulturalnie, ale rzeczowo i konsekwentnie. Opowiadajmy, w jakim niesprawiedliwym świecie żyją. Jak ciężko jest nam zabiegać o ich dobro. Na pewno w końcu zaczniemy być zauważani, jeżeli tylko będziemy mówili spójnie, jeżeli pokażemy, że liczą się dla nas dzieci a nie to, która grupka wygra z inną. Kupą, mości panowie, kupą… kupy nikt nie ruszy!

GD Star Rating
loading...
Prawo mnie nie interesuje!, 5.0 out of 5 based on 1 rating
Dobro dzieckaPrawda historyczna i konieczność dialektycznaRozeznanie w potrzebach dziecka
Ten wpis został opublikowany w kategorii o życiu, wspomnienia z sądu, prawnicy, prawo i praktyka, dyskryminacja, prawa dziecka, prawa rodzicielskie, system wartości, sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

36 Responses to Prawo mnie nie interesuje!

Dodaj komentarz