Głodny sytego nie zrozumie…

Dziecko, które wychowuje się z jednym rodzicem, jest półsierotą. To słowo ma od zawsze głęboki ładunek emocjonalny. Niby mniej, niż sierota, ale takie całkiem normalne to ono nie jest. Jeżeli jeden rodzic nie żyje, łatwiej to zrozumieć. Śmierć to coś, z czym nie zawsze od razu umiemy się pogodzić, ale w jakiś sposób rozumiemy. Ale półsierota, której oboje rodzice żyją? Jak to zrozumieć?

Spróbujmy przyjrzeć się po kolei osobom takiego dramatu.

  1. Rodzic, który wychowuje dziecko i jest z dzieckiem na stałe.
    Czy jemu czegoś brakuje? To zależy od tego, co się stało z drugim rodzicem i w jakiej sytuacji życiowej sam się znalazł. Często na początku jest mu trudno. Z biegiem miesięcy czy lat może sobie ułożyć życie. Dziecko staje się coraz bardziej samodzielne. Rodzic układa sobie na nowo codzienność, znajduje nowego partnera, często zakłada nową rodzinę. Albo z pomocą rodziny czy przyjaciół przezwycięża trudności. Czasem pomagają instytucje charytatywne. Nie ma jednego wzorca, ale w większości przypadków udaje się pokonać trudności i wrócić do normalnego życia.
  2. Rodzic, który jest z dala od dziecka albo spotyka je okazjonalnie.
    Często cieszy się, że się wyrwał z kieratu. Że już nie musi się zajmować pieluchami, wywiadówkami, posiłkami. Wreszcie jest wolny. Kiedy indziej (jak często?), cierpi. Nie rozumie, dlaczego nie może wychowywać swojego dziecka. Chciałby się porozumieć, ułożyć, dogadać. W końcu to wspólne dziecko. Nie może. Odbija się od ściany. Niemniej jednak jakoś trzeba żyć. Kto lubi kopać się z koniem? Coś się skończyło, coś się zaczyna. Układa się nowe życie. Zostaje zadra, żal, smutek, ale jest też nowe życie. I czasem chwile pełnej radości, kiedy jednak uda się dziecko spotkać, porozmawiać z nim, przytulić.
  3. Dziecko.
    Ma jednego rodzica, który jest zawsze przy nim. Zapewnia go o miłości, wspiera w trudnych chwilach, decyduje o ważnych sprawach, wyposaża i karmi. Ale jednak koledzy i koleżanki mają dwoje rodziców. Nie zawsze żyjących razem, ale oboje. A ja… wiem, że mam oboje rodziców. Ale w moim życiu ten drugi jest tylko okazjonalnie, albo nie ma go w ogóle. Koledzy mają czworo dziadków, ja mam dwoje. Koledzy mają więcej wujków, cioć, kuzynów… Dlaczego? Czy ten drugi rodzic mnie nie chce? Czy ja nie zasługuję na to samo, co inni? Czy jestem gorsza lub gorszy? Może jest nowy wujek, czy ciocia. W domu jest dwoje dorosłych. Ale gdzie jest mój rodzic?

Rodzice sobie poradzą. Rzadko się zdarza, że wypadają poza margines społeczeństwa. Umieją się odnaleźć w nowych warunkach. Jedyną osobą (tak, to ważne, osobą!) w tym dramacie, która nie może wrócić do pełnej normalności, jest dziecko. Tworzy sobie czasem jakieś konstrukcje intelektualne, racjonalizacje, żeby sobie poradzić z codziennością i stresem. Ale to ono jest głodne. Rodzic, który jest na co dzień z dzieckiem, może mieć problemy bytowe, finansowe, organizacyjne. Ale w sensie życiowym ma wszystko – ma dziecko, najczęściej ma partnera, ma związek, dom, codzienność. Jest syty. Rodzic, który jest od dziecka oddzielony (całkowicie lub prawie całkowicie) może sobie jakoś poradzić. Albo sam sobie wybrał to, co ma, albo przynajmniej rozumie, jak się znalazł tu, gdzie jest. Nie do końca decyduje o wszystkim, ale jest dorosły, rozumie i może coś zrobić.

Dziecko żyje z tym, z kim zostało w życiu postawione. Sytuację wokół zrozumie dopiero po latach. Na razie czuje, że mu czegoś brakuje, że jest inne. Jest głodne. Nie zrozumie sytego…

Kilkanaście lat temu temu badania naukowców nad długowiecznością wykazały, że jest jedna cecha łącząca wszystkich stulatków świata. Dużą część życia głodowali. Ostatnio naukowcy ogłosili, że długie życie zapewni głodówka co drugi dzień. To potwierdza te wcześniejsze badania. Ale czy chcemy nasze dzieci głodzić, żeby dłużej żyły?

Mawia się – co cię nie zabije, to cię wzmocni. Tylko że w konkurencji emocjonalnego przygotowania do życia dopiero po latach się okaże, kto dostał od rodziców życie, a kto nie. Na razie… głodny sytego nie rozumie.

GD Star Rating
loading...
Dobro dzieckaDialog “równiejszego uprawnienia” płciDeprecjacja rodzica
Ten wpis został opublikowany w kategorii system wartości, opieka nad dziećmi, miłość rodziców, miłość dzieci, prawa dziecka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 Responses to Głodny sytego nie zrozumie…

Dodaj komentarz