Ale jazda!

Jednak są wakacje. Jest ze mną tylko _DS_. _DK_ pojechała ze swoimi trzema synami – _S1_, _S2_ i _KS_ – nad ciepłe morze. Nam się nie udało, bo nic nie było wiadomo, kto kiedy będzie. I nadal nie dużo wiadomo. Ale nie można się tylko zamartwiać.

No więc jesteśmy sami i miło spędzamy czas. Ponieważ obaj kiedyś sporo jeździliśmy na koniach, a _DK_ nam wyasygnowała pewien budżet, postanowiliśmy sobie przypomnieć radości hippiczne. Zresztą przez kilka pierwszych dni wakacji _DS_ pomagał w niedalekiej stajni. Więc teraz zaczęliśmy znowu jeździć. Cóż to za radość. Syn jest zadowolony, jego kolega z którym jeździmy też. A ja? Zamieniłem biurko na siodło… mięśnie, ścięgna, kości, wszystko trochę boli. Ale instruktor z uznaniem odniósł się do moich umiejętności, więc daję radę. Pełne porozumienie z koniem. Wystarczają drobne sygnały i się wzajemnie rozumiemy. Prostota i szczerość. Też zupełna odmiana w stosunku do prób uzyskania jakiejkolwiek informacji od niektórych osób lub organów.

Z radością wołam sobie co chwilę (w myślach):

Ale jazda!

GD Star Rating
loading...
Radości ojcostwaKogo boli odcinanie pępowiny?Potrzeba czy nałóg?
Ten wpis został opublikowany w kategorii opieka nad dziećmi, ojcowie i dzieci, moje ojcowanie, być ojcem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 Responses to Ale jazda!

Dodaj komentarz