Wymarzona córeczka

Jakoś oboje uwierzyliśmy, że tylko nam córeczki brakuje do szczęścia, a może inaczej, wierzyliśmy iż naszym nieszczęściem jest brak córeczki.

Takie plany realizuje się najczęściej wspólnie, nawet jak któraś ze stron nie jest tego świadoma, my byliśmy, zależało nam na porze przyjścia na świat i płci, to wymagało pewnego skupienia i zgodnych działań…Coś tam nie poszło po naszych myślach, więc operacja wyciągnęła się w czasie co jakoś wsparło nasz związek i wydawało mi się, że teraz to już tylko lepiej… Więc zaangażowałem się w pracę jeszcze mocniej, na dłużej, intensywniej. W międzyczasie okazało się, że rodzina nam się powiększy, niekończące się pasmo sukcesów. Tyle, że coś mi się przewartościowało, skoro żona ma powody do pozostawania w domu (wiadomo ciąża) to ja mogę posiedzieć dłużej w pracy, tym bardziej, że było co robić, nowe pomysły, nowe wyzwania, więcej, więcej, więcej.

Poród przebiegał nie do końca prościutko, więc ja w domu z pierworodnym, a żona cierpliwie liczyła godzinki na szpitalnym łóżku, bladym świtem dowiedziałem się, że jestem już ojcem z kompletem dzieci. Znów maluszek zaangażował nas na 100%, wszystkie niedomówienia straciły znaczenie… wszystkie plany też diabli wzięli. Ale każdy kolejny dzień był coraz trudniejszy. Dom kojarzył mi się coraz bardziej jedynie z miejscem nocnego spoczynku, na weekendy jechałem prosto z pracy do naszego leśnego zakątka, żona wolała zostawać w domu z dziećmi. Zacząłem żyć wyłącznie pracą, nie miałem o czym rozmawiać z moją żoną, Ona nie miała tez nic ciekawego dopowiedzenia, ot sprawozdanie o postępach dzieci, rachunkach do zapłacenia, nikt z nas nie wpadał na pomysł wspólnej wyprawy gdziekolwiek bo dzieci, bo praca, dziś widzę, że prawie dwa lata żyliśmy równolegle w odrębnych światach, ja w pracy, żona przy pieluchach, oboje udawaliśmy, że jest dobrze, a może przestało nam obojgu zależeć? Wreszcie coś tąpnęło, zaczęliśmy się kłócić, spierać ale zabrakło nam mądrości by szukać wspólnych rozwiązań, z każdym dniem było trudniej.

Czy można żyć własnym życiem będąc w związku małżeńskim, zrobiliśmy taki eksperyment, żona zaczęła angażować się w towarzystwie swojej koleżanki z młodzieńczych lat, ja w gronie współpracowników, tyle, że ja wracałem na noc do domu. Równia pochyła zajęła nam w sumie około 3 lat, tysiąc coraz gorszych dni, czuję się winny początku tej drogi i nie uważam, że incydent nielojalnościowy z początku naszego małżeństwa może mnie w jakikolwiek sposób usprawiedliwić, skoro przeszedłem nad nim do porządku, skoro podjąłem różne rodzinno-twórcze działania, to nie miał on znaczenia. Nie wiedziałem co jest dla mnie i mojej żony najważniejsze, albo inaczej, nie wiedziałem o co należy walczyć, najpierw godziłem się na różne przykrości, a jak się miara przebrała przeciąłem wrzód jednym cięciem składając rozwodowy pozew.

GD Star Rating
loading...
Moje ojcowanie (Seweryn)Dobre złego początki…Po rozwodzie
Ten wpis został opublikowany w kategorii moje ojcowanie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz