Stabilizacja na walizkach

Zreorganizowaliśmy nasz dom, a w zasadzie nasze życie w naszym domu. Ja mieszkałem w nim nadal, moja żona i młodszy syn pół tygodnia na zesłaniu w rodzinnym domu drugie pół w naszym, starsze dzieci tradycyjnie przyjeżdżały na weekendy. Smutną ciszę pustego domu zagłuszałem ostatnimi pracami wykończeniowymi. Niby było fajnie.

Dni kiedy wszyscy byliśmy w domu staraliśmy się zagospodarować jak najlepiej dla rodzinnego życia. Pojawienie się młodszego braciszka wpłynęło na jeszcze większe zadzierzgnięcie więzi  całej naszej piątki, starsze dzieci wyraźnie traktowały naszą nową rodzinę jako coś również ważnego dla siebie, był tata, był brat i była mama, wprawdzie tylko brata ale mama. W tym czasie ich biologiczna matka toczyła jakiś konflikt ze swoim partnerem i nasz zakątek był dla nich oazą spokoju i stabilizacji.

Sielanka trwała mimo, że w każdą niedzielę przeżywałem na nowo smutek kilkudniowego rozstania. Mimo wszystko był bardzo dobry dla mnie czas zarówno emocjonalne jaki życiowo. Był to niestety kolejny rok wielokilometrowych dojazdów do i z pracy, czułem się tym zmęczony, jednocześnie moja żona coraz wyraźniej napomykała, że dziecko, że dom, że ona, odczuwają brak mojej obecności. Pojawił się też temat marzeń o córce.

Zaczęły się przemyślenia nad zmianą miejsca pracy, nad zmianą wszystkiego u nas obojga. Pierwszy ruch wykonałem ja, znalazłem kupca na swoją firmę, znalazłem następców do firm w których pracowałem. Postanowiłem stworzyć sobie miejsce pracy blisko domu, na pięknej polskiej prowincji. Dla rodziny, dla mnie, dla wszystkich miało być lepiej. Z zapałem przystąpiłem do organizacji nowego przedsięwzięcia.

GD Star Rating
loading...
Moje ojcowanie (Seweryn)Półmetek?Ukorzenianie
Ten wpis został opublikowany w kategorii moje ojcowanie i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz