- Czy rozwód musi być wojną?
- Dlaczego alimenty tak bardzo bolą
- Po rozwodzie będzie lepiej?
- Koszty ojcostwa…
- Koszty ojcostwa cd.
- Partnerzy i ich dzieci
- Nowi partnerzy na naszej drodze
- Nowy związek, czyje dzieci?
- Ich partnerzy i coś jeszcze…
- Nowe, nowe, nowe…
- A Babcie są na zawsze…
- Czy widać różnice…
- Czy widać różnice… ciąg dalszy
- Dziedzictwo
- Dlaczego ulegamy dyktatowi…
- Kogo tak naprawdę kopiemy?
- DDR – czy coś takiego istnieje?
- Rodzic dobry – rodzic zły…
- “Moja była żona”
- Czy uczymy się na błędach?
Ojcowie, z którymi przychodzi mi pracować, często wyraźnie ulegają swoistemu dyktatowi matek. Tak jak większość przypadków zdarzeń po rozwodzie “nie ma płci” to ta sytuacja sprawia wrażenie wyjątkowej. Dominująca jest grupa ojców traktowanych przez matki w sposób co najmniej dziwny…
Ponieważ jest to sytuacja tak często powtarzająca się uznałem, że stała się niemal regułą więc pojawia się pytanie – dlaczego?
Dlaczego tak postępują matki to jedno, objętość tekstu nie pozwala na prostą definicję, ale dlaczego ojcowie podejmują tę grę? Bo że jest to jakaś gra to widać.
Panowie najczęściej widzą w swojej spolegliwości dowód na otwartość i unikanie konfliktów. Kiedy zaczynam drążyć to padają odpowiedzi: “ja teraz się zgadzam, bo może kiedyś też będę potrzebował”, “niech wszyscy widzą jak ona mąci”, “nie chcę z nią zadzierać dla świętego spokoju” są też tacy którzy wyraźnie stwierdzają, że nie będą teraz walczyli o swoje prawa i jak kiedyś usłyszą zarzut o brak kontaktów to zasłonią się “matka tak chciała” albo “ja chciałem ale mama…”. Oczywiście nie brak i takiej postawy, że kiedy mają poczucie winy iż coś było nie tak (np. termin płatności alimentów) to też jakoś miękko znoszą zmiany planów, terminów, decyzji wszelakich.
Myślę, że w tych postawach ojców sporo jest jednak też zwykłego wygodnictwa – chciałem ale nie dała, mam wolny weekend, mam mniej wydatków, mam lżej…. Kiedy patrzę na zestawienia z których wynika mało chlubna dla panów statystyka o ojcach stojących co najmniej bokiem do swoich dzieci, a wielu tyłem i do tego z zatkanymi uszami to jakoś mniej fajnie mi się robi.
Jest to też chyba jeden z powodów, że tak mało ojców po rozwodzie jest tymi z “dziećmi na głowie”. Bo po co walczyć o swoje, pewnie nie będzie łatwo wygrać, będzie nerwowo i jeszcze ktoś (matka, świadek, adwokat) wyciągnie jakieś małe świństewko o którym lepiej zapomnieć. Chodzić w glorii ciemiężonego pewnie tak samo przyjemnie jak samotnej Matce-Polce stać na straży domowego ogniska.
loading...
89 Responses to Dlaczego ulegamy dyktatowi…