Kogo tak naprawdę kopiemy?

Rozwód za nami, pozornie źródło konfliktów zostało zminimalizowane do zakresu związanego z wychowaniem, opieką i utrzymaniem wspólnych dzieci. Tam gdzie proces przebiega w granicach przyjętych powszechnie form współpracy zależny od sytuacji rodziców, ich wiedzy, możliwości i chęci nie trzeba zadawać tego pytania, ale są takie wersje relacji między rodzicami, że tytułowe pytanie mimowolnie ciśnie się na usta.

Ojcowie wylewają swoje żale, że zostali wykorzystani (materialnie i prokreacyjnie), bo na głowie stawali by zapewnić byt swoim wybrankom i wspólnemu (lub nie) potomstwu, bo zapracowani nie zauważyli tego wszystkiego czego mężowie dowiadują się z reguły ostatni. Oczywiście rozwodu winne są zawsze dwie osoby – partner i… jego matka, system jest do bani i z góry skazuje ojca na przegraną, leją się całe wiadra żółci, słuchaczami i czytelnikami są bliscy i dalsi znajomi, koleżanki i koledzy z pracy, internetowe koła znajomych, wreszcie szeroka publiczność która się napatoczy…

Matki wylewają swoje żale, że zostały wykorzystane (materialnie i prokreacyjnie), bo na głowie stawały by zapewnić byt swoim wybrańcom i wspólnemu (lub nie) potomstwu, bo zapracowane nie zauważyły tego wszystkiego czego żony dowiadują się z reguły ostatnie. Oczywiście rozwodu winne są zawsze dwie osoby – partner i… jego matka, system jest do bani i z góry skazuje matkę na przegraną dożywotnią piastunkę dzieci, leją się całe wiadra żółci, słuchaczami i czytelnikami są bliscy i dalsi znajomi, koleżanki i koledzy z pracy, internetowe koła znajomych, wreszcie szeroka publiczność która się napatoczy…

Dopiszcie w wyobraźni teściowe, teściów, matki i ojców, wszelkich szwagrów, szwagierek i kuzynostwo, wszyscy mają coś do powiedzenia o krzywdzie doznanej przez ich bliskich.  Jak dorzucimy wszelkie sądowo-policyjno-kuratorsko-komornicze atrakcje to mamy przeogromny Balaton (przepraszam braci Madziarów) szamba rozlanego wokoło związku w rozsypce. Pewnie gdyby cała ta “wymiana grzeczności” dotyczyła wyłącznie dorosłych byłoby to jeszcze do zniesienia przy założeniu, że z czasem fale się uspokoją, źródełko przyschnie, bajoro zarośnie. Niestety rodziny których to zjawisko najczęściej dotyka obdarzone są potomstwem, również dziećmi z nowych związków i prędzej czy później fetorek i do nich dociera. Ich aparat poznawczy, zdolność rozumienia zależności, wiedza o faktach tworzą często bardzo słabe mechanizmy obronne więc zanim przymierzymy się do zasadzenia tytułowego kopa zastanówmy się kogo rzeczywiście ugodzi nasz cios.

GD Star Rating
loading...
Ojcowie i dzieci (Andrzej)Dlaczego ulegamy dyktatowi…DDR – czy coś takiego istnieje?
Ten wpis został opublikowany w kategorii ojcowie i dzieci i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Kogo tak naprawdę kopiemy?

Dodaj komentarz