- Zostaję ojcem
- Dobre złego początki…
- Wymarzona córeczka
- Po rozwodzie
- Kawaler z odzysku
- Gorące lato i pierwsze koty za płoty…
- Fajnie się zaczęło…
- Drugie życie – nowa gra
- Nabieramy rozpędu…
- Syn, znowu syn
- Półmetek?
- Stabilizacja na walizkach
- Ukorzenianie
- Córka w drodze
- To chyba już…
- Komplet do kwadratu
- Koniec urlopu…
- Czas stabilizacji, czas stagnacji
- Nic nie trwa wiecznie…
- I tak mijamy sie mijając…
- Trwając…
- “Kuba S. wiecznie żywy”
Po powrocie z wakacji które oceniłem na zadowalające mimo kilku zgrzytów na linii ja – moja była żona, widząc poprawne reakcje zarówno dzieci jak i mojej nowej partnerki, i zwracając zwiększoną uwagę na Jej stosunek do moich dzieci doszedłem do wniosku, że mamy szansę.
Organizowałem coraz więcej wspólnych zdarzeń, wyjazdów, imprez czy zwykłego domowego współdziałania, wszystko wyglądało coraz lepiej. Dzieci czerpały pełnymi garściami z aktywności mojej partnerki. Ona zaś wykazywała spokój i cierpliwość w kontaktach z nimi, zrozumienie dla mojej troskliwości o Nie. Zacząłem wierzyć, że można normalnie żyć mimo rozwodu. Święta, Sylwester, zimowe ferie z synem (córka nie chciała jeździć na nartach), kolejne święta – jednym zdaniem normalne życie z niewielkim felerem, że dzieci mieszkały na co dzień kilka kilometrów dalej. Kolejne wakacje obyły się bez zastrzeżeń, była żona zrozumiała chyba, że nie ma prawa do ingerowania w moje życie, a i Jej życie jakoś się układało pomyślnie więc powoli zaczynaliśmy normalnie rozmawiać, oczywiście tylko o dzieciach, ich wychowaniu, kształceniu itp. Żadnego “zostańmy przyjaciółmi”. Chyba nic tak nie nastraja faceta do działania jak poczucie stabilizacji, przynajmniej tak mi się wydaje. Więc jeszcze przed wakacjami na kardynalne pytanie mojej partnerki (formalnie panienki po kilkuletnim skrywanym konkubinacie): “To co robimy z naszym życiem?” zadeklarowałem swoją wolę na zacieśnianie naszego związku formalnymi ceremoniami. No tak to sobie wówczas wymyśliłem, że dlaczego by nie? Kwity miałem wyprostowane, zero zabagnionych zaszłości, praca zapewniona, można wchodzić w nowe życie. Na wszelki wypadek postanowiłem się tą decyzją z nikim nie dzielić, at tak żeby jakiś demonów nie pobudzić…
loading...
5 Responses to Fajnie się zaczęło…