- Zostaję ojcem
- Dobre złego początki…
- Wymarzona córeczka
- Po rozwodzie
- Kawaler z odzysku
- Gorące lato i pierwsze koty za płoty…
- Fajnie się zaczęło…
- Drugie życie – nowa gra
- Nabieramy rozpędu…
- Syn, znowu syn
- Półmetek?
- Stabilizacja na walizkach
- Ukorzenianie
- Córka w drodze
- To chyba już…
- Komplet do kwadratu
- Koniec urlopu…
- Czas stabilizacji, czas stagnacji
- Nic nie trwa wiecznie…
- I tak mijamy sie mijając…
- Trwając…
- “Kuba S. wiecznie żywy”
Znowu wolny, no prawie wolny bo już dwoje dzieci w dorobku. Nie wiedziałem na początku jak konsumować tę świeżo odzyskaną swobodę, byłem w jak to mówią sile wieku, jakoś zorganizowany zawodowo, miałem dach nad głową, po zapłaceniu alimentów zostawało mi parę złotych. Żyć nie umierać, a w zasadzie czerpać życie pełnymi garściami.
Życie nie znosi próżni głosi jakaś ludowa mądrość, pewnie coś jest w tym porzekadle. Okazało się, że nie jestem taki nudny i “złamany” jak wieszczyła to moja wtedy jeszcze żona. W pracy młode koleżanki zaczęły troszczyć się o mnie tak, że nawet koledzy pozwalali sobie na żarty, że może i oni się rozwiodą. Jakoś wydawało mi się to zbyt trywialne i po kilku bezsensownych spotkaniach powiedziałem sobie i nie tylko sobie, że to jest bez sensu.
Ruszyłem na otwarte morze i dość szybko nawiązałem nić porozumienia z niedawno osamotnioną, a kiedyś w przeszłości poznaną przy jakiejś zawodowej okazji młodszą o “fyfnaście” lat koleżankę. Dość szybko zamieszkaliśmy razem dyskretnie maskując ten fakt przed moimi dziećmi odwiedzającymi mnie co kilka dni. Zacząłem myśleć co dalej, ułożyłem plan wakacyjny w którym wplotłem szansę na wzajemne zapoznanie się ale i co ważne, zobaczenie jaki stosunek do moich dzieci będzie miała moja nowa wybranka .
Wreszcie nadeszło lato…
loading...