- Czy rozwód musi być wojną?
- Dlaczego alimenty tak bardzo bolą
- Po rozwodzie będzie lepiej?
- Koszty ojcostwa…
- Koszty ojcostwa cd.
- Partnerzy i ich dzieci
- Nowi partnerzy na naszej drodze
- Nowy związek, czyje dzieci?
- Ich partnerzy i coś jeszcze…
- Nowe, nowe, nowe…
- A Babcie są na zawsze…
- Czy widać różnice…
- Czy widać różnice… ciąg dalszy
- Dziedzictwo
- Dlaczego ulegamy dyktatowi…
- Kogo tak naprawdę kopiemy?
- DDR – czy coś takiego istnieje?
- Rodzic dobry – rodzic zły…
- “Moja była żona”
- Czy uczymy się na błędach?
Decyzje rozwodowe są podejmowane w przekonaniu, że wszystkie problemy zostaną rozwiązane, najpóźniej od uprawomocnienia się wyroku rozpocznie się nowe (w domyśle lepsze) życie. Niestety w praktyce po rozwodowej najczęściej jest jednak inaczej.
Niezależnie od tego, kto wnosi pozew rozwodowy, niezależnie od tego czy małżonkowie zgodnie doszli do wniosku, że tak dalej być nie może i nie ma sensu ciągnąć ten wózek razem, tylko część problemów rzeczywiście zniknie, część problemów nabierze poważniejszych wymiarów, pojawią się też takie, o których im się nie śniło, kiedy siadali do adresowania pozwu. Bardzo często na początku małżeńskiego konfliktu pojawia się problem konsumpcji.
Nie, nie chodzi o niedopasowanie seksualne, dziś piszę o konsumpcji dochodu rodzinnego.
Ktoś ma żal, że przychody są niższe od jego aspiracji konsumenckich, kogoś irytuje poczucie, że efekt jego wysiłku rozłazi się na bliżej nieznane wydatki lub znane, ale nieakceptowane jako pierwszoplanowe. Rzadko tak jest w związku, że przychody partnerów są równe, a decyzje o wydawaniu ich solidarne bądź proporcjonalne. Z reguły jedno z partnerów ma lepsze apanaże, zaś o wydatkach nie decyduje się wspólnie, jednym zgodnym głosem. Dochodzi też problem, że niektóre dochody i świadczenia na rzecz rodziny są trudne do wyliczenia, choć rzeczywiste i postrzegalne.
Z czasem pojawiają się inne rysy i pęknięcia na monolicie związku, ale problemy finansowania utrzymania rodziny jak już się pojawią, to do rzadkości należy opcja, że znikną skutecznie.
Pozwy rozwodowe niemal wzorcowo zawierają akapit, że któraś ze stron albo za mało łożyła do rodzinnego budżetu, albo trwoniła go nierozważnie pogarszając warunki bytowe pozostałym członkom stadła.
I to jest jeden z tych problemów które rozwód tylko nasila. Skoro środków było za mało przy wspólnym gospodarowaniu to po rozwodzie będzie ich jeszcze mniej. Bilans wydatków rośnie często niemal do kwadratu, dochody niekoniecznie rosną, często z różnych przyczyn maleją lub stają się niestabilne. Zaklinanie rzeczywistości na niewiele się zda, po rozwodzie będzie ciężej finansowo zarówno powodowi jak i pozwanemu. Koszty prowadzenia dwóch odrębnych gospodarstw domowych, gospodarstw z reguły mniejszych, więc z gruntu o niższej sprawności ekonomicznej. Dublowanie dziecięcego wyposażenia, dodatkowe koszty wynikające z oddalenia, łączności etc. to tylko niewielki fragment problemu.
Oczywiście są wyjątki, bywa że rozwód jest jedyną formą obrony wyniku naszej działalności zawodowej, posagu czy spadku przed “aspiracjami zakupowymi” partnera utracjusza, ale to jedyny i stosunkowo rzadki przypadek, że po rozwodzie jest nam ekonomicznie lepiej.
cdn.
loading...
4 Responses to Po rozwodzie będzie lepiej?