- Czy rozwód musi być wojną?
- Dlaczego alimenty tak bardzo bolą
- Po rozwodzie będzie lepiej?
- Koszty ojcostwa…
- Koszty ojcostwa cd.
- Partnerzy i ich dzieci
- Nowi partnerzy na naszej drodze
- Nowy związek, czyje dzieci?
- Ich partnerzy i coś jeszcze…
- Nowe, nowe, nowe…
- A Babcie są na zawsze…
- Czy widać różnice…
- Czy widać różnice… ciąg dalszy
- Dziedzictwo
- Dlaczego ulegamy dyktatowi…
- Kogo tak naprawdę kopiemy?
- DDR – czy coś takiego istnieje?
- Rodzic dobry – rodzic zły…
- “Moja była żona”
- Czy uczymy się na błędach?
“Wieczny weekend” to przekleństwo wielu rodzin rozbitych rozwodem bądź jedynie rozłąką wynikającą z konieczności zawodowej lub rodzinnej. Ponieważ druga przyczyna bywa preludium dla pierwszej stąd stawiam je obok siebie w dzisiejszym tekście.
W zeszłym tygodniu napisałem, że syndrom “wiecznego weekendu” może stać się większym problemem dla matek niż bywa dla ojców. Jak wiemy większość dzieci przebywa stale pod opieką matek. Weekendowe spotkanie z ojcem może być normalnym czasem przeznaczonym na typowe czynności dla tej części tygodnia. To czas na wspólne działania związane z miejscem zamieszkania, przygotowywaniem posiłków, wspólnym odrabianiu szkolnych zadań, oczywiście z miejscem dla rekreacji, konsumpcji dóbr kultury etc. Upraszczając z tym co bywa codziennością w rodzinie pełnej, mimo, że to dni wolne od zawodowych i szkolnych obowiązków. By tak się działo ważne jest by dziecko przyjeżdżało do taty jak do drugiego domu, kiedy dziecko nie ma swojego miejsca, pościeli, zabawek, książek i wszystkiego czym bywają wypełnione dziecięce kufry jest to dużo trudniejsze. Dziecko spakowane w matczynym mieszkaniu we wszystko co będzie potrzebne przyjeżdża do ojca jak do hotelu, nie ma klimatu jechania do domu, równie dobrze mogli by się spotkać w połowie drogi, jednym słowem gdziekolwiek.
W takie sytuacji ojcowie często nieświadomie organizują ponadstandardowy plan weekendu, kino, plac zabaw, pizzeria, wszystko na co tylko ich stać i co jest dostępne. Trudno się zresztą dziwić, nie każdemu starcza wyobraźni jak w pustym “kawalerskim” domu zorganizować zajęcia, szczególnie maluchom. Więc po linii najmniejszego oporu korzystają z dostępnej oferty.
Tak realizowany program pobytu u taty dla dziecka jest atrakcyjny, szczególnie gdy wizyty nie są częste i systematyczne. Niestety z wychowawczego punktu widzenia to nie najlepsze rozwiązanie, bowiem buduje się wyraźna dysproporcja pomiędzy stylem funkcjonalnym w miejscu stałego zamieszkiwania, a tym co wiąże się ze spotkaniem z ojcem.
Mamy z czasem mają coraz częściej okazję słyszeć, szczególnie jak latorośl dojrzewa, że u taty jest fajniej…, że tata to mnie kocha…, że u taty to nic nie muszę…. i wiele podobnych tekstów deprecjonujących zaangażowanie matki, stwarzających wrażenie, że ktoś pracuje nad tym efektem. Pół biedy jak rodzice ze sobą rozmawiają i łatwo gaszą próbę rozgrywania ich przez potomków, gorzej kiedy komunikacji nie ma, wtedy zaczynają się problemy.
Od poczucia, że były mąż z premedytacją tak organizuje czas z dzieckiem by być atrakcyjniejszym rodzicem, po ekstremalne stwierdzenia, że na bilet do cyrku i pizzę na kolację to ma, a alimenty od lat nie waloryzowane. Z tego miejsca już tylko krok do nowego konfliktu.
Za tydzień o rekonstrukcji rodziny.
loading...
4 Responses to Koszty ojcostwa cd.