no co ty Tato w sprawie Piotrusia

Żeby być tatą nie wystarczy spłodzić dziecko. Trzeba jeszcze umieć wziąć za nie odpowiedzialność. W dzisiejszej cywilizacji coraz częściej mówimy o tym, co się nam należy, a zapominamy o tym, co my powinniśmy dać. Wielu aktywistom „ruchu ojcowskiego” prawa ojca przysłaniają dziecko. W ostatnich dniach przekonaliśmy się, że nie tylko działacze potrafią, nomen omen, wylać dziecko z kąpielą.

Pan profesor psychologii z Gdańska w walce z matką swojego dziecka zapomniał, że jako ojciec powinien zadbać o dziecko . Przede wszystkim dając mu miłość i poczucie bezpieczeństwa. I zapewnić prawo do posiadania obojga rodziców. Osoby dyskryminowane, alienowane, wyłączane poza nawias skupiają się często na swojej krzywdzie i szukają rewanżu, czy zemsty. Na płaszczyźnie czysto ludzkiej można to zrozumieć. Ale tata nie może wykorzystywać swojego dziecka. Nawet w najsłuszniejszej sprawie.

Nie przesądzamy, jakie rozwiązanie byłoby dla Piotrusia najlepsze. Nie znamy wystarczająco sytuacji, a pobudzone przez media emocje często przysłaniają zarówno fakty jak i ludzi. Ale to, co się wydarzyło w czasie natychmiastowej egzekucji wyroku sądu na pewno było złe. Nie można dziecka narażać na takie zdarzenia nawet, jeżeli zmierzałyby do realizacji słusznego planu. Cel nie uświęca środków!

Emancypacja nie może się odbywać przez odchylenie wahadła w drugą stronę. Dyskryminowani nie mogą szukać rewanżu. Zwłaszcza, kiedy zabiegają o coś ważniejszego, niż tylko ich własna satysfakcja.

W Gdańsku system po raz kolejny pokazał swoją bezduszność. I mimo, że zachowana została litera prawa, jego duch został brutalnie pogwałcony. Sąd rodzinny jako główne kryterium swoich rozstrzygnięć ma przyjmować dobro małoletnich dzieci. Tym razem dziecko stało się tylko przedmiotem sporu między dorosłymi. Ponurym paradoksem w tej sytuacji jest fakt, że ojciec Piotrusia jest profesorem psychologii a jego matka po studiach psychologicznych podjęła studia doktoranckie w tym kierunku. Chciałoby się przypomnieć podstawową zasadę lekarską primum non nocere i dodać medice, cura te ipsum.

Zapalczywość w walce nie może przysłaniać celu tej walki a emocje rozumu. Kiedy w końcu uda się zmienić system sprawiedliwości rodzinnej tkwiący korzeniami głęboko w latach 50-tych XX wieku?

GD Star Rating
loading...
Sprawa PiotrusiaOjcowie (jednak) dołem…Litera, duch, rozum…
Ten wpis został opublikowany w kategorii relacje między rodzicami, prawnicy, prawo i praktyka, psycholodzy, psychiatrzy, badania, organizacje i ruchy, opieka nad dziećmi, sądy, urzędy, instytucje, ojcowie i dzieci, miłość rodziców, być ojcem i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 Responses to no co ty Tato w sprawie Piotrusia

Dodaj komentarz