Pawlik Morozow cz. 4.

O tym że, idee i pojęcia też można rozstrzelać. I jest to tylko kwestia użytych sił i środków.

Ustalenia jakich dokonał dziennikarz Jurij Drużnikow w sprawie Pawlika przytaczam za książką Donalda Rayfielda „Stalin i jego oprawcy” oraz częściowo ze strony internetowej Drużnikowa.

Przede wszystkim Pawlik nigdy nie był pionierem. Organizacja ta założona została przez Lenina po zlikwidowaniu skautingu, i nie mogła się jakoś przyjąć. A już na wsi to nie sprawdzała się w ogóle. Dopiero po uczynieniu z Pawlika patrona tego ruchu nabrał on wreszcie znaczenia. Za tym wzrostem kryły się zresztą gigantyczne środki propagandowe i finansowe, jakie władza włożyła w jego popularyzację.

W kwestii motywów, dla których Pawlik zakapował ojca – znamienną rolę odegrała tu żona, z którą się ojciec rozstał. Co prawda Drużnikow pisze coś o innej kobiecie, ale cały czas przewija się w tym motyw majątkowy. Aresztowanie i wyrok powoduje jednak całkowitą konfiskatę ojcowskiego mienia. I nie przynosi spodziewanych korzyści majątkowych Pawlikowi a zwłaszcza jego matce, na co bardzo liczyła. Zostawiona sama sobie nie była w stanie wyżywić Pawlika i jego brata. W ten sposób chłopiec został postawiony przed wyborem – albo stajesz się zawodowym szpiclem albo powiększasz liczbę ofiar szalejącego głodu. Mały chce przetrwać i zaczyna sypać sąsiadów. Nie zjednuje mu to sympatii na wsi. Jednak ludzie są tu już tak zastraszeni, że nie podejmują żadnych działań przeciwko donosicielowi.

Ojciec Pawlika raczej nie był przeciwnym władzy radzieckiej aspołecznym kułakiem. Bo walczył w wojnie domowej po stronie czerwonych i był dwukrotnie ranny. W swoim czasie, przewodniczył nawet radzie wiejskiej. Starał się ratować swoich ludzi. Próbował zapewniać dostawy zboża, które jakoś zadowalały by władze, ale i pozostawiać chłopom choć tyle, aby nie umierali z głodu.

Głód bywał wtedy taki, że nagminnie notowano przypadki kanibalizmu. W niektórych regionach stał się on czymś nieomal oczywistym i zwyczajnym. Zrozpaczeni ludzie wprost prosili aby nie zabierać im ciał zmarłych. Głównym zaleceniem dla rodziców było ciągłe pilnowanie swoich dzieci tak, aby nie zostawały one nawet na moment same. Postać Baby Jagi z bajek też musiała mieć jakiś realny średniowieczny pierwowzór… Aha dla pełnego obrazu sytuacji dodajmy, że w pewnych okolicach celowo izolowano pewne elementy od wszelkiej pomocy i ratunku pozwalając im zwyczajnie zdychać z głodu.

Z czasów sprawowania funkcji ojcu Pawlika pozostała znajomość dokumentów meldunkowych. Wykorzystywał ją potem ratując zesłanych do okolicznych łagrów chłopów. Za opłatą wystawiał im lipne papiery, które pozwalały ratować im życie. Albo przez ucieczkę do miasta albo przez wtopienie się w miejscową ludność. Pawlik zakapował władzom gdzie staruszek ukrywa blankiety meldunkowe. I za to go właśnie posadzono. Tatuś dostał 10 lat łagru na dalekiej Syberii, a majątek w całości uległ konfiskacie. Władze nie podzieliły się z donosicielem i jego inspiratorem.

No dobra, skoro ludność była tak zastraszona, jak to było z tym zamordowaniem szpiclujących braci Morozow? Rayfield pisze, że w latach 60 Drużnikow dotarł do byłego funkcjonariusza OGPU Spirydona Kartaszowa (albo Kartaszewa). I tu mam pewien problem. Bo książki Drużnikowa „Zdrajca nr.1” jeszcze nie czytałem, a w necie pojawiają się informacje, że autor wysunął tam hipotezę, iż to Kartaszow był sprawcą. U Rayfielda wprost napisane jest, jakoby ten pan nieoficjalnie potwierdził ten fakt pisarzowi. Niemniej, nawet jeśli nie ma na to bezpośrednich dowodów, to jest to doskonale pomyślane. I nie ulega wątpliwości, że takie łajdactwo świetnie pasuje do tego, co wtedy się działo.

Czelista Kartaszow był specem od mokrej roboty. Jak twierdzi Rayfield przyznał się on do wykonania zlecenia na chłopców. Zabił ich obuchem siekiery a następnie bagnetem upozorował samosąd grupy ludzi. Potem sprawa trafiła w ręce następnych speców. Tym razem od sądownictwa. Chłopców błyskawicznie pochowano. Co prawda z honorami, ale już bez sekcji zwłok. Aby nikt przypadkiem nie zadawał jakichś głupich pytań. I tak oto Pawlik dorobił się sławy, o jakiej nigdy mu się nie śniło. Chociaż raczej wątpię, aby z radością zgodził się na taki sposób namaszczenia, na komunistycznego świętego.

Natychmiast po zbrodni ustalono sprawców (no dobra, zapewne byli oni wytypowani jeszcze przed zdarzeniem). W katowniach wylądowali 80 letni dziadkowie Morozowów oraz młodszy kuzyn i wujek chłopców. Wobec podejrzanych zastosowano cały wachlarz środków. Twardzi chłopi jednak do niczego się nie przyznali. Ale to nie miało już i tak żadnego znaczenia. Prokurator grzmiał na kułaków morderców. Obrońca zresztą też. Dowieziona na rozprawę prasa nie pozostawała w tyle.

Spektakl był w sumie udany i do pełni szczęścia brakowało tylko tego przyznania się do winy. Niestety czasem nie można mieć wszystkiego. Poza tym należało jednak jeszcze trochę dopracować metody. Aby dłużej nie ryzykować zdemaskowania lipnego śledztwa podsądnych szybciutko zastrzelono. Na dalekiej północy główny winowajca czyli ojciec też poznał smak komunistycznej sprawiedliwości. Zmuszono go, aby własnoręcznie wykuł sobie jamę w wiecznej zmarzlinie. Chwilę potem złożył go do niej strzał kata.

Pytanie brzmi – kto i dlaczego był zleceniodawcą tego mordu i tej sądowej szopki? Zorganizowanie takiego spektaklu przekraczało możliwości czynników regionalnych. Jak rozważa Rayfeld rozkaz musiał wydać sam Stalin, a nad realizacją bezpośrednio czuwać jego specjalista od „naturalnych śmierci” Jagoda.

Dlaczego? Ruch pionierski nie cieszył się specjalnym powodzeniem. Należało to zmienić np. dając mu odpowiednie wzorce. Stalin doskonale wiedział jakie znaczenie mają dla idei męczennicy – lata spędzone w  seminarium zrobiły swoje. Potem należało już tylko rozpropagować tę ideę za pomocą olbrzymich nakładów i sukces murowany. Świętych jakoś brakowało. Ale cóż to za przeszkoda. Trzeba było sobie coś takiego na boku dorobić. I dorobiono.

I tak wyglądają kulisy pracy aparatu mycia umysłów za Stalina i przez długie lata w demokracji ludowej potem. Uważaj, mój drogi młodzieńcze, na zleceniodawców bo nigdy nie wiadomo do czego Cię użyją. Tyle refleksji osobistych. A bardziej ogólne? Dla mnie osobiście główna jest taka, że ślepe realizowanie jakichś ideologii zwykle prowadzi do zła i zbrodni. A do tego dołu na Syberii wepchnięto nie tylko ojca Mrozowów, ale ojcostwo tak w ogóle. Dlaczego? Oto jest pytanie na które warto poszukać odpowiedzi!

Stalin był pierwszym chyba dyktatorem który rozstrzeliwał nie tylko ludzi, ale też pojęcia oraz idee. Niektóre tylko wypaczał, albo nadawał im całkiem odmienny sens. Myślę, że spokojnie można go też nazwać ojcem faktu medialnego. Dla mnie bezsporną sprawą pozostaje, że ojcostwo w dawnym bloku socjalistycznym do dziś nie potrafi się podnieść po tym, jak je wtedy rozstrzelano. Wiele mu w tym przeszkadza. W tym ten olbrzymi kamień medialnych kłamstw i stereotypów, jakimi dla pewności zbrodniarze przywalili tę mogiłę. A nasz przesąd rodzinny jest bodaj czy nie głównym elementem tego ciężaru. Warto już pomyśleć o uczciwej rehabilitacji ojca takim, jakim on jest naprawdę, a nie jak go propaganda nam odmalowała.

Ale o tym jak to się stało mam nadzieję jeszcze napiszemy…

GD Star Rating
loading...
Pawlik Morozow cz. 4., 3.7 out of 5 based on 6 ratings
Czkawka historycznaPawlik Morozow cz. 3.Młot na ojców – wspomnienia dziarskiego staruszka
Ten wpis został opublikowany w kategorii prawa dziecka, prawa rodzicielskie, opieka nad dziećmi, system wartości, historia, miłość rodziców, rozstanie, być ojcem, być matką, prawo i praktyka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz