Więź dla opornych część 9 – ten zielonooki potwór, zazdrość

Dziecko pozostawało do tej pory (ok. 2-3 roku życia) w więzi jedności z głównym opiekunem (monotropia). Teraz po raz pierwszy otwiera się na świat. Dopuszczany do tego ściśle dualnego układu tata zmienia relacje rządzące do tej chwili światem dziecka. Sspełnia tu rolę bezpiecznego pomostu, który wprowadza je w całkiem nowy typ więzi jaką nawiązuje się z wieloma osobami. Od tej chwili świat emocji dziecka zaczyna ewolucję w kierunku samodzielnego bytu. Pojawia się alternatywa dla głównego opiekuna. Potem jest mnogość interesujących osób, z którymi można się zapoznać i związać do wyboru. Poczynając od bliższej rodziny, na paniach w przedszkolu i rówieśnikach kończąc. Jakie to wszystko musi być fascynujące dla małego łowcy przygód. Jak się o tym teraz pomyśli, to aż ciarki przechodzą.

Nie wiem jak wy, ale ja jeszcze pamiętam swoją pierwszą, nieszczęśliwą miłość. To poczucie straty i zawodu gdy ukochana panna przestaje nas obdarzać swoimi względami. Ach cóż to za namiętności i co za ciężar na sercu! Jakaż zazdrość wobec tego szczęśliwca na którego przeniosła uczucia do tej pory zarezerwowane tylko dla nas.

Jeśli teraz przymierzmy tę samą miarę do sytuacji opisanej powyżej, to wiele spraw może nabrać zupełnie innego znaczenia. Piękny związek –, cudowna jedność dwóch istot – jest zabijana przez tego „potwora” ojca. Dziecko zmienia przez niego relacje z matką a potem otwiera się na innych i powoli odchodzi. Odchodzi od obojga rodziców w kierunku przyszłej niezależności. Czy nie jest to powód do „poczucia dyskomfortu” psychicznego wobec „zagrażającego” ojca?

Wiele napisano o zazdrości i poczuciu odrzucenia jakie odczuwają ojcowie po porodzie. Wylano w tej sprawie ocean atramentu. Aż zaczęło to trącić mocno przyciężkim banałem. Czytać się nie chce jakimi to małostkowymi i godnymi pożałowania osobnikami są ci mężczyźni. Biedne, porzucone misie, chorobliwie zazdrosne o malca przy piersi mamy. Wszyscy jak jeden mąż zapatrzeni w siebie – samolubne, narcystyczne indywidua. Gotowi wręcz pożreć z tej zazdrości o pierś własną dziatwę. Pytanie o niebywałą popularność tego ujęcia tematu pozostawię bez wdawania się w uciążliwe wyjaśnienia. Proponuję czytelnikowi ćwiczenia własne szarych komórek w tej dosyć ciekawej kwestii.

Biorąc pod uwagę świat ludzkich namiętności, o których napisałem powyżej, to mamy tu naprawdę niezły bigos dla mamy. Utrata wyłączności do uczuć dziecka. I co, tak bez reakcji? Głucha cisza?

Ależ to wprost materiał na jakąś monumentalną grecką tragedię. Piękna więź macierzyńska jest oto zabijana przez… ojca. Paskudnego samca, wrednego prokreatora. Nie zna wyznaczonego mu miejsca i się panoszy! Niektórzy przecież tak to widzą. Pcha się taka kreatura namolnie do tego „elitarnego klubu” zarezerwowanego dla niej i maleństwa i, jak ten słoń w składzie porcelany, wszystko to niszczy. Z dużo mniejszych namiętności Szekspir konstruował swoje tragedie, w których trup ściele się gęsto, a dynastie i trony walą się w proch i pył w orgii walk i przemocy rywalizujących ze sobą stron. Jakieś niepokojące analogie?

A u nas jakaś głucha cisza… nawet listek nie drgnie. Ojciec – właściwie zbędny gdyby nie te alimenty. Zmiana orientacji i więzi? Jaka zmiana? Gdzie tam! I wszystko staje się proste – właściwie to nic tylko monotropia matki. Ciągnąca się od narodzin dziecka aż do jego dorosłości. A często nawet i dalej. Oj, synek ma już 40 lat i musi znaleźć panią, która mu zastąpi mamę po jej zejściu. I tu nie ma nic więcej. Bo matka to matka – jak to „klasycznie” ujmuje naszego przesąd.

Kwestie te nie są zbyt mocno zbadane i omówione. Ciekawe czemu? Prawda? Właściwie to problemy zazdrości w rodzinie poruszają zwykle zwolennicy doktorka z Wiednia. A jak to kiedyś Andrzej napisał, z nimi trzeba raczej ostrożnie. I tu się zgadzam. Niemniej pozwolę sobie na małe odwołanie się do ich teorii – Rola ojca w rozwoju dziecka. Wygląda to na próbę wpasowania psychoanalizy w ramy psychologii rozwojowej dziecka. Życie jasno wykazało braki tej teorii. No to teraz trzeba psychoanalizę przerobić tak, by jakoś to jednak przystawało. Opis etapów rozwoju dziecka, wyszedł tu nieźle. Ale już interpretacje i motywy działania? Nie, ludzie… ja tego akurat nie kupuję. Ale pozwolę sobie zacytować tu pewne dosyć ciekawe myśli. Jak widać nie odkrywam prochu.

„Ojcowie grają coraz większą rolę w rozwoju i utrzymaniu macierzyńskich zdolności u matek. (Ano proszę ot i niespodzianka! – dopisek własny). To, że ojciec pozostaje w bliskiej relacji ze swoją żoną, pomaga jej zrzec się przyjemności z wyłącznego przywiązania do swojego dziecka. […] Niektóre matki ingerują w związek dziecka z ojcem, jakby to zagrażało jej związkowi. Matki mogą zwiększać więź między ojcem a dzieckiem. Jeżeli akceptują one trójkąt, to otwiera to drogę do przyszłego przywiązania dziecka do ojca. […] Jeżeli w tradycyjnym myśleniu o rodzinie lekceważyło się rolę ojca, a wszyscy kładli nacisk na wczesną relację matka-dziecko, to odbiciem tego była tendencja wyłączania ojca z uczestnictwa w procesie rozwojowo-wychowawczym dziecka. Powszechne fantazje o ojcu zagrażającym zasłaniały pozytywne aspekty roli ojca.”

I podejrzewam, że w mechanizmach, o których napisałem powyżej, tkwić może źródło odpowiedzi na pytanie – czemu niektóre matki alienują. Mateuszu, pytałeś. Trochę trwało, ale może warto było się pomęczyć z czytaniem Wink. Temat, jak to się mówi, jest rozwojowy. Ot chociażby taki artykuł. Wiem, dla niektórych SE nie jest może zbyt wiarygodnym źródłem, ale i on może czasem pokazać kawałek rzeczywistości.

Strasznie długie się to zrobiło, i nadal nie wyczerpuje tematu. Myślę, że jednak CDN…

GD Star Rating
loading...
Więź dla opornychWięź dla opornych część 8 – jak Tata idzie do przedszkolaWięź dla opornych część 9.1 – zazdrość między wierszami
Ten wpis został opublikowany w kategorii miłość rodziców, być ojcem, być matką, miłość dzieci, ogólne, siła stereotypu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Więź dla opornych część 9 – ten zielonooki potwór, zazdrość

Dodaj komentarz