Więź dla opornych część 3 – jak to robią zwierzątka, tylko mi tu bez myśli kosmatych…

Niektórych zapewne może urazić odwołanie się do przykładów ze świata zwierząt w tak delikatnej materii jak więź rodzicielska. Trudno się mówi. Mimo, że jesteśmy ponoć koroną stworzenia, to sporo z naszych reakcji i zachowań korzeniami tkwi w świecie naszych braci mniejszych. Mechanizm więzi pomiędzy potomkiem i rodzicami też. I tak to rozpatrują naukowcy – doświadczenia z obserwacji zwierząt przenosząc często na ludzkie realia. Przynajmniej jeśli rozpatruje się w tym miejscu zwierzęta o podobnym profilu życia osobniczego tj. stadne i podejmujące się karmienia i opieki nad potomstwem.

Za biologiczną podstawę mechanizmu budowania więzi u zwierząt opiekujących się swoim potomstwem uważa się zwiększenie szansy na przeżycie potomstwa. Jedyną szansą na przeżycie dziecka ludzkiego jest podjęcie opieki przez rodzica. Aby ułatwić proces powstania więzi istnieją u rodziców i potomstwa biologiczne mechanizmy mające na celu ułatwienie powstania takiej relacji.

W badaniach anglojęzycznych funkcjonuje termin „imprinting”, u nas badacze posługują się tu szeregiem terminów tj. podążanie za, wdrukowanie, naznaczenie, wpajanie itd. Sens tego mechanizmu sprowadza się do zwiększenia szans na przeżycie, z tak wielkim trudem uzyskanego potomstwa. Potomek musi wiedzieć kto jest jego opiekunem, i za mim podążać (jeśli umie), oraz podobnie do niego się zachowywać. W przypadku oddzielenia się od opiekuna, młode powinno znaleźć podobnego do rodzica osobnika który może się nim zaopiekować. Jeżeli jest w stanie sam przetrwać, to powinien dzięki wzorcowi wiedzieć jak ma wyglądać jego przyszły partner.

Mnogość polskich terminów, na określenie tego mechanizmu jest odzwierciedleniem jego złożoności oraz konsekwencją różnych aspektów z nim związanych – podążania za opiekunem, nieodwracalności przyswajanego od opiekuna wzorca oraz mechanizmu jego wpajania.

Istnieje szereg relacji dotyczących przeniesienia przez zwierzęta tej więzi na człowieka, który nimi się opiekuje po narodzinach np. całe sokolnictwo na tym się opierało. Bardzo ważną kwestią jest tu czas tworzenia tej relacji. Wg. badaczy u zwierząt istnieje pewien krytyczny czas do jej nawiązania. Zróżnicowany gatunkowo jest on ze względu na jego długość i trwałość po nawiązaniu. Wg. Lorentza dla ptaków nie budujących gniazd reakcja ta jest wynikiem szybkiego uczenia się i może tworzyć się przez pierwsze 24 godz. od wyklucia się. Dla tych ptaków reakcja ta jest również nieodwracalna. Chciałbym zwrócić tu uwagę na te dwa aspekty tj. ważność pierwszych chwil po narodzinach i nieodwracalność albo siła pierwszej więzi. Ciekawe badania w Polsce na ten temat przeprowadził Andrzej Augustynek, którego artykuł posłużył mi do opracowania tematu.

Nie tylko dziecko powinno wdrukować sobie obraz rodzica w możliwie krótkim po narodzeniu okresie czasu. Również podejmujący opiekę rodzic musi to zrobić. Np. owca,która nie wyliże swojego potomka po narodzeniu, nigdy potem nie uzna go za swoje. Natomiast jeśli w tym momencie pojawi się dziecko zastępcze to rodzic taki podejmie się opieki nad nim. Ze wszystkimi idącymi za tym konsekwencjami. Każdy słyszał o kotkach wychowujących szczenięta lub na odwrót i konsekwencjach tego faktu. Tj. spsieniu kotów i odwrotnie. Ba, a założyciele Rzymu? Czy też całkiem świeże relacje o wychowaniu dziewczynki przez wilki? Nakręcono nawet na ten temat film.  Co prawda dziecko miało 8 lat, ale ze strony stada pewno jakaś matka zastępcza się znalazła. Wszędzie tu zadziałał ten właśnie mechanizm. Czyż nie jest on piękny?

U ludzi również występuje reakcja wdrukowania. Jednak jej powstawanie jest bardziej rozciągnięte w czasie i nie ma tak ostro określonego czasu krytycznego dla jej „zatrzaśnięcia”. Obecnie wiele uwagi poświęca się w położnictwie pojęciu „bondingu” i podjęciu relacji pomiędzy matką a dzieckiem natychmiast po urodzeniu. Mam nadzieję napisać o tym później. W tym świetle praktyki szpitali polegające na oddzielaniu dziecka od matki zaraz po porodzie jawią się tu jak skrajnie nieprzemyślane barbarzyństwo.

Ależ przecież to nie ma najmniejszego znaczenia, zakrzykną nam tu czciciele pomnika MP. Przecież matka ma to, tę więź, wpisane w genetyczne papiery. Albo objawione nakazem nadprzyrodzonym z góry. Przecież matki o to nie muszą się martwić i troszczyć. Po co takie zabiegi moi drodzy? Z kolei udział ojca w porodzie ma wg. badaczy być gwarancją stałości tej więzi w okresie późniejszym. No ale to też jest bez znaczenia, nieprawdaż?

Wdrukowaniu we wczesnym dzieciństwie podlega tendencja do naśladowania zachowań podobnych do postępowania rodziców. Dotyczy to zwłaszcza osobniczych preferencji seksualnych. Również ta zależność budzi określone pytania i przemyślenia. Zwłaszcza jeśli zestawić ją z postulatem równouprawnienia różnych orientacji seksualnych.

CDN zapewne Wink

GD Star Rating
loading...
Więź dla opornychWięź dla opornych część 2 – pępowinowy nurekWięź dla opornych część 4 – więź nauki – nauka więzi?
Ten wpis został opublikowany w kategorii być matką, siła stereotypu, miłość rodziców, być ojcem. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 Responses to Więź dla opornych część 3 – jak to robią zwierzątka, tylko mi tu bez myśli kosmatych…

Dodaj komentarz