Więź dla opornych część 4 – więź nauki – nauka więzi?

No i stało się! Nastąpiły narodziny. Nie do opisania! I nawet nie próbuję. Bezpośrednie relacje bywają różne. Od wspólnego oddychania, parcia i współpracy. Do przekleństw i złorzeczeń typu „że ja to już ciebie nie dopuszczę więcej aż do śmierci”. Położne niejedno potrafią na ten temat opowiedzieć. Ja nie czuję się na siłach o tym pisać. Tu trzeba by jednak kobiety. Skupię się na tym co mówi nam tu szkiełko i oko psychologii. O tym, co dzieje się, jak jest już po tym cudownym akcie, przeczytacie tutaj – Przywiązanie – korzenie życia społecznego.

Cztery wzajemnie wcale się nie wykluczające, a właściwie dopełniające się teorie. Ba, użyto tu nawet sformułowania podejścia. Czytajcie i oceniajcie. Na nasze potrzeby dokonam tu małego skrótu tych teorii.

Behawioralna – czyli byt kształtuje świadomość tj. matka zaspokaja potrzeby maluszka – pokarm i ciepło. A ten stopniowo przywiązuje się coraz bardziej do osoby która zapewnia mu bytowanie na miłym i właściwym poziomie. Wygodna teoria Wink. Teoria wygody.

Psychoanalityczna – jak to u pociotków Freuda mamy tu popędy i przyjemność, a zaspokojenie głodu i innych potrzeb, ma jak to u nich zwykle erogenne podłoże. Matka i proces karmienia staje się tu obiektem przyjemności i zaspokojenia. Na tym tle malec przywiązuje się do matki, źródła przyjemności. Ot taki mały hedonista. Jakoś nie lubię tego światopoglądu. Trochę denerwuje mnie to natrętne sprowadzanie wszystkiego do seksu.

Poznawczo-rozwojowa – matka jako osoba towarzysząca dziecku od samego początku, w czasie gdy wykształca ono swoje zdolności poznawcze, niejako z automatu jest traktowana jako pierwszy i najważniejszy obiekt otoczenia.

Osobiście najbardziej podoba mi się koncepcja etologiczna. Wygląda zresztą, że posiada ona obecnie najwięcej zwolenników. Wyrosła na bazie obserwacji zachowań zwierząt. Pisaliśmy przecież już o tym co nieco poprzednio.

I tu pierwsza niespodzianka – wytwarzana pomiędzy matką i dzieckiem więź wg. tej teorii jest pierwotna i wrodzona. A istotą tej więzi, jest naturalny instynkt poszukiwania przez dziecko bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Wrodzona potrzeba kontaktu emocjonalnego dziecka jest spełniana przez wrodzone opiekuńcze zachowanie matki. Tu więź tworzy się dzięki fizycznej bliskości partnerów tej interakcji. W świecie zwierzęcym ta fizyczna bliskość gwarantowana jest przez wrodzone wzorce opiekuńczego zachowania matki i wrodzone wzorce zachowania potomstwa uaktywniające się u nich w momencie narodzenia.

Wzorzec zachowania dziecka ma na celu zwiększenie szans niemowlęcia na przeżycie. Jako taki został u ludzi ewolucyjnie utrwalony. I tu następna niespodzianka. Tu już pisze się (Bowbly), że dotyczy to niemowląt, które umieją wytworzyć i utrzymać bliskość stosunków z otoczeniem. Zachowania „przywiązaniowe” mają na celu wzmacnianie intymnego związku pomiędzy dzieckiem a środowiskiem, które gwarantuje mu przeżycie. Tu już nie tylko matka!

Ze strony matki ten wrodzony mechanizm ma zmotywować ją do kolejnego po porodzie wysiłku. Podjęcia się opieki nad dzieckiem, które jest przecież całkowicie od niej zależne.

Jedną ze związanych z pojęciem więzi teorii jest koncepcja „gotowości opiekuńczej” (bondingu). Podkreśla ona fundamentalne znaczenie pierwszego kontaktu matki (i obecnego przy porodzie ojca) z nowonarodzonym potomkiem. Według jej autorów istnieje biologicznie zaprogramowany, pojawiający się zaraz po porodzie i trwający 12 h od jego zakończenia okres gotowości opiekuńczej, w trakcie którego matki i niemowlęta budują fundamenty swojej więzi emocjonalnej. Jeśli ktoś czytał cz. 3 naszego szkicu może znaleźć dziwne analogie.

„W pierwszych godzinach po porodzie w krwiobiegu matki oraz dziecka , pojawia się bardzo wysokie stężenie endorfin, substancji należących do naturalnych opiatów. Dzięki ich kojącemu działaniu matka, pomimo cierpienia i zmęczenia towarzyszących porodowi, zyskuje siłę i jest w stanie doświadczyć radości z pierwszego spotkania z dzieckiem.” jak pisze autorka w tekście Bonding.

Zdaję sobie sprawę, że wygląda to jak hymn ku czci pomnika MP. Ale tylko pozornie.

Czyżby natura pozwoliła sobie na taki błąd i uzależniła przeżycie dziecka od relacji tylko z jedną osobą tj. matką? A co jeśli ta nie przetrwa trudów porodu? Czyżby tylko kobiety miały wrodzoną skłonność do opieki nad dzieckiem? A co z kotem naszej nieocenionej Lily?
Czy ta więź nigdy już potem się nie zmienia? Czy dla nas, samców, nie ma już szans na podobną wieź z potomstwem? Tak jak to czciciele MP wszem i wobec głoszą?

Mam nadzieję, że na te pytania znajdziemy odpowiedzi w ciągu dalszym. Poza tym obiecuję wam relację z pierwszej ręki – dotyczy ona tego, jak dziecko widzi matkę. Myślicie, że to niemożliwe?

Przekonajcie się. Jeśli oczywiście ten CDN. Wink

GD Star Rating
loading...
Więź dla opornychWięź dla opornych część 3 – jak to robią zwierzątka, tylko mi tu bez myśli kosmatych…Więź dla opornych część 5 – bez lęku albo pępuszek świata
Ten wpis został opublikowany w kategorii być ojcem, być matką, siła stereotypu, miłość rodziców. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 Responses to Więź dla opornych część 4 – więź nauki – nauka więzi?

Dodaj komentarz