- Zaciekły bój z przemocą (część 1.)
- Zaciekły bój z przemocą (część 2.)
- Zaciekły bój z przemocą (część 3.)
- Zaciekły bój z przemocą (część 4.)
- Zaciekły bój z przemocą (część 5.)
- Zaciekły bój z przemocą (część 6.)
- Zaciekły bój z przemocą (część 7.)
- Zaciekły bój z przemocą (część 8.)
- Propaganda rzetelności! Rzetelność propagandy!
- Wdowcy serialowi
- Młot na samce – czyli znana melodia
Gdy myślimy o patologicznej przemocy, przed oczyma stają nam meliny i to, co tam się odbywa. I właśnie tam chcielibyśmy widzieć pomocną dłoń organizacji społecznych. Błąd moi drodzy! W USA, przy powszechnym dostępie do broni, działanie na tym akurat polu obarczone jest ryzykiem ostrego i gwałtownego zatrucia ołowiem, często ze skutkiem śmiertelnym. Stąd do działań operacyjnych z Policją, w kamizelkach kuloodpornych i pod bronią, jakoś tłumu dobroczyńców nie widać.
Poza tym, taka wyjęta z „dna” persona, to kłopotliwy i kosztowny klient. Bo z reguły najpierw konieczny jest odwyk a dopiero potem można od niej policzyć „bonus operacyjny”. Jeśli coś jeszcze zostanie z limitu pomocy na głowę po tym, jak już odwykowcy ją postawią na nogi.
Stosunkowo bezpiecznie można za to „polować” na klientelę w dzielnicach, gdzie mieszkają ludzie stosunkowo niezamożni (odrobinę powyżej poziomu biedy). Po zmroku lepiej tam co prawda nie spacerować, ale za dnia ryzyko nie jest duże. A mieszkańcy mają niską świadomość przysługujących im praw. Brakuje im też kasy na walkę prawną z systemem. Są oni wobec niego praktycznie bezradni. I niezależnie od tego, czy coś faktycznie przeskrobali, czy nie, tylko kaprys i przypadek decyduje o udzielanej im „pomocy”.
To właśnie oni są najbardziej poszukiwanym przez „dobroczyńców” towarem dla prowadzących schroniska. To tu z reguły ręka w rękę z „dobroczyńcami” działa dziarsko DDS, omijając wszelkie problemy. Mając na taką okoliczność starannie opracowane procedury i błogosławieństwo systemu, tudzież mediów. A jak to naprawdę potrafi wyglądać w praniu, opisaliśmy tu w poprzednich odcinkach na przykładzie.
Odrębną sprawą są kwalifikacje osób, które biorą się za „pracę socjalną” w USA. Ci, którzy wyobrażają sobie tu jakichś psychologów czy terapeutów itd., są w błędzie. Zwykle są to ludzie, którzy nie mogą znaleźć innego zajęcia i robią to z przymusu życiowego. Ich wykształcenie pozwala im na „wykucie na blachę” instrukcji, przygotowanych dla takich „społeczników” przez zastęp profesjonalistów. Instrukcji obstalowanych na zamówienie DSS i organizacji je wspierających Ot takie sobie fajne, świetnie się rozumiejące i wspierające środowisko. Wypisz wymaluj jak RODKi i sądy u nas…
Do tego należy dodać politykę zagospodarowywania ludzi „odzyskanych” przez te instytucje. O ile z narkomanami i alkoholikami jest tak, że z reguły potrafią potem pomagać innym w wyrwaniu się z nałogu, to w przypadku przemocy kobiety, które przez to przeszły, często nie umieją patrzeć na świat inaczej, niż przez pryzmat tego co je spotkało. I w każdym spotkanym facecie widzą swego byłego męża lub partnera z zaciśniętą pięścią. A w każdej kobiecie biedną, zaprzeczającą przemocy, ofiarę. Poza tym są przecież instrukcje! No i nacisk na wyniki oraz wykonanie planu.
To nadaje całej tej pomocy pewien specyficzny posmak (mocno obecny wg. mnie również w naszych „przesądach rodzinnych”). Oczywiście klimat ten należy i u nas rozciągnąć na szerszą sieć instytucji, a nawet utworzyć kolejne, które będą go propagowały.
A że przy okazji pojawi się klasa dobrze na tym zarabiających „dobroczyńców” odpowiedniej maści? Przecież są niezbędni do funkcjonowania „prawdziwie” nowoczesnego społeczeństwa. Czyż da się temu zaprzeczyć?
Stąd naciski na tworzenie tej nowej jakości oraz zajadła i napastliwa kampania medialna, aby to cudo i u nas jak najszybciej wprowadzić. O to toczy się teraz gra. Ludzie nie śpijcie! Przebudzenie może być dla nas bolesne. Powiedzenie po fakcie: „a nie mówiłem” nie sprawi mi satysfakcji. Lepiej aby do tego nie doszło.
„Polacy to wielki naród ale fatalne społeczeństwo”. Między innymi dlatego, że biernie pozwalają na to, aby rządzący ustanawiali sobie prawa tak, jak to jest im wygodne. Taki spadek po latach, gdy nic nie mieliśmy do gadania na tym polu. Czy będzie tak i tym razem? Wcisną nam bez naszego protestu te „antyprzemocowe” ACTA?
Miałem być zwięzły, chyba jednak nie potrafię, więc cóż… ciąg dalszy nastąpi.
loading...
6 Responses to Zaciekły bój z przemocą (część 7.)