Wdowcy serialowi

Gdzieś tak chyba około 1997 roku światową opinię publiczną obiegła wiadomość o niebywałej opresji w jaką popadają amerykanki za sprawą mistrzostw futbolu amerykańskiego tj. „Super Bowl”. Przemoc wzrastała o jakieś tysiące procent. Natychmiast po „wykryciu” tego faktu pojawiły się przemądre i uczone analizy uzasadniające dlaczego tak się dzieje. Całe hordy utytułowanych autorytetów, aż się zachłystywały. Wyrzucając z siebie wydumane uzasadnienia dla opresji, na jakie narażone są wtedy panie. Katowane przez samczą potrzebę poczucia adrenaliny. Wydzielającej się np. przy okazji takich widowisk sportowych. W bulwarówkach pojawiły się „boleśnie szczere” wynurzenia zastępów kobiet które stały się ofiarami tej sytuacji. Rozpętała się potężna fala histerii medialnej, związanej z bitymi z powodu kibicowania kobietami w tle. Właściwie to takie medialne tsunami.

I nagle, w apogeum tej farsy, ktoś głupio zadał proste pytanie – kto podał i autoryzował taką statystykę? Rozbuchane do granic przyzwoitości towarzystwo durnowato wywaliło gały i gorączkowo poczęło poszukiwać autora tego „nie budzącego wątpliwości newsa”. Szybko okazało się, że jest to byt czysto medialny a nie żaden fakt. Podobno osoby odpowiedzialne za początek afery stwierdziły, że chciały tylko w sposób adekwatny do wagi problemu nagłośnić sprawę przemocy wobec kobiet. Takie „kłamstwo w dobrej wierze” to przecież nie żaden grzech… Wyższy cel daje przecież moralną legitymację do takich zachowań. A poza tym, to naprawdę nie ma o czym gadać. Tym kibicom-facetom się należy! Na pewno nie są w porządku! Jak wszystkie samce zresztą. Smrodek otaczający zmagania sportowe, które zazwyczaj lubią oglądać panowie, pozostał. I ciągnie się nadal. Mimo wielokrotnych dementi. Wiele takich mitów prezentuje tekst Miejskie legendy z Super Bowl w tle w serwisie Z czuba.pl.

O mrożących krew w żyłach zachowaniach polskich mężów w czasie Euro 2012 napisała niebieska linia – Policja nie odnotowała większej liczby awantur domowych w czasie Euro.

Gdy spotkany w pociągu znajomy wspomniał o zarzutach feministek wobec Euro od razu pomyślałem, że to sprawa tej przemocy z “Super Bowl” w tle. Ale nie, okazuje się, że przed Euro media obiegł cykl lamentów dotyczących „wdów futbolowych”. Niewypał z przemocą nie pozwalał na powtórkę z rozrywki. Ten motyw pozostał jednak w tle, jako nieprzyjemny smrodek o którym wspomniałem. Dodano mu tylko do towarzystwa tylko trochę świeższych nut zapachowych. Feministki straszą gwałtami na Euro 2012. Policja uspokaja

Mieliśmy tu, poza obawami o gwałty, zaniedbane i opuszczone na czas Euro kobiety. Panie, którym kibicujący mężowie czynili niewyobrażalną wręcz krzywdę. Noooo żony bez seksu i mężów!!! Najlepiej aby ci ostatni na ten czas wysłali panie na zakupy, nie wnikając zbytnio w stan konta już po… A należy się przecież bidulkom jakieś zadość uczynienie. „Piłkarskie wdowy”. Tłumy kobiet szwendające się po galeriach i ulicach – bez seksu i mężów. Absurd czy realna wizja Euro.

Ciekawe, że nagle obecność męża i seks z nim stał się czymś wartym uwagi. Od kiedy? Bo generalnie narracja na co dzień jest taka, że kobiecie bez męża o wiele lepiej. Punkt widzenia bardzo wyraźnie zależy tu od korzyści jakie przyniesie jego przyjęcie. Zaś shopping za friko, to fajny bonus do zaliczenia. Co bardziej liberalni panowie mogą też żonę wysłać wtedy na występy do męskiego klubu go-go. Albo załatwić jej na ten czas opiekę i wsparcie ze strony chłopaka z agencji. Podobno usługa ta bardzo się rozwija ostatnimi czasy.

Poruszenie w środowisku nastąpiło takie, że pani prawnik z Katowic zamieściła na blogu analizę – jak sąd rozpatrzy rozwód z winy Euro 2012. I tu niestety okazało się, że według niej powołanie się na „wdowieństwo futbolowe” nie daje z automatu szans na rozwód z jego winy. Nie byłbym tego taki pewien, wszak głupota i „równiejsze uprawnienie” mają się u nas znakomicie. Aż dziwne było by, gdyby z takiego fajnego pretekstu panie nie mogły skorzystać. Wysoki Sądzie, dla męża liczy się tylko piłka nożna … – czy Euro 2012 może być przyczyną rozwodu

Ciekawe, że stereotyp faceta na kanapie przed TV z piwskiem, niezainteresowanego życiem rodziny, ma się nadal tak dobrze. Przecież statystyki podają, że panie siedzą przecież na tej samej kanapie ciut dłużej – Kobiety oglądają telewizję dłużej niż mężczyźni. No, co prawda tylko głupie 20 min, ale jednak. O co ten krzyk? Przecież kobiet celebrujących tasiemcowe seriale z równym nabożeństwem, co niektórzy panowie mecze nie brakuje. Ba… rozmawiając z kolegami odnoszę wrażenie, że jest ich nieporównanie więcej. A serialowy mundial trwa przecież okrągły rok bez przerwy. O głupocie i fatalnych wzorcach lejących się z tych produkcji nawet nie ma co wspominać.

Nasz znajomy jest tego najlepszym przykładem. Dla jego żony praktycznie nie istnieje już inny świat. Całkiem wsiąkła w ten (teraz już płaski, plastikowy) ekran. Wszystko odnosi lub porównuje do tego, co może obejrzeć w 2 000 000 odcinku czegoś tam. I co? Nikt nie rozpacza nad „serialowymi wdowcami”? Żadnego rwania szat nad rozpadającymi się z tego powodu małżeństwami? Grunt, że przychody z reklam dają dobrą kasę paru specom od kreowania świadomości. A facet bez żony i seksu? A kto by się tam nic nie znaczącym osobnikiem „podpłci” przejmował? Temat „serialowego wdowca” zasługuje chyba na rozwinięcie, ale to w dalszym ciągu naszego cyklu…

GD Star Rating
loading...
Wdowcy serialowi, 4.4 out of 5 based on 8 ratings
Walka z przemocą czy z rozsądkiem?Propaganda rzetelności! Rzetelność propagandy!Młot na samce – czyli znana melodia
Ten wpis został opublikowany w kategorii mężczyźni i kobiety, przemoc, dyskryminacja, siła stereotypu, o życiu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz