- Opieka naprzemienna. O co chodzi?
- Opieka naprzemienna – jak to może wyglądać…
- Rodzice równo ważą
- Czemu opieka równoważna to kiepski pomysł?
- Opieka równoważna – wprowadzenie
- Opieka równoważna – dwa domy
- Opieka naprzemienna tylko pod warunkiem porozumienia
- Opieka równoważna – kwestia czasu
- Czy dziecku potrzebny jest ojciec?
- Naprzemienna czy równoważna?
Jak w większości ludzkich spraw, również przy organizacji sposobu opieki nad dziećmi po rozstaniu rodziców, kluczowy jest czas. Co moim zdaniem należy mieć na uwadze, a czego nasi decydenci i szacowne wysokie sądy zdają się nie dostrzegać?
- Należy takie sprawy ustalać bez zbędnej zwłoki. Przepychanki o opiekę i prezentowanie totalnego braku porozumienia wydłużają rzecz niemiłosiernie. Wprawdzie jedna ze stron może się cieszyć tym brakiem rozwiązania, ale jest to frustrujące dla wszystkich, a ponadto nie należy zapominać, że dzieci dorastają i… za chwilę przestają być dziećmi. Czytałem o wypadkach, w których sprawy o uregulowanie kontaktów (właściwie o ich uporczywe utrudnianie lub uniemożliwianie) umarzano z powodu uzyskania pełnoletniości przez dzieci. Polska potem została przywołana do porządku niejednym wyrokiem Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ale niewiele to zmieniło, jak dotąd. Chcę wierzyć, że ostatnie zmiany legislacyjne w czymś pomogą, choć warto zauważyć, że w polskim wydaniu już złagodzono znaczenie grzywny za utrudnianie płatnej do rąk rodzica poszkodowanego odniesieniem do możliwości majątkowych i zarobkowych osoby łamiącej prawo. Jest to rzecz dla mnie zupełnie niesłychana i absurdalna, bo kłóci się z pojęciem grzywny jako takiej. To tak jakby złodziejom nie wymierzano kary, jeśli udodowodnią, że skradzione dobra były im naprawdę potrzebne. Brawo, panie sędzio Zegadło, bo skądinąd wiem, że to Pana wymysł.
- Ustalenia raz podjęte nie powinny obowiązywać na wieki wieków. Czas ma to do siebie, że płynie bez przerwy i każdy układ jest dynamiczny. Zmieniają się warunki, zmieniają się dzieci i ich potrzeby. Każda para rodziców, czy to dobrowolnie, czy też „przymuszona” lub zachęcona systemowo, powinna weryfikować podjęte decyzje i sprawdzać, jak się one mają wobec wieku dziecka, jego potrzeb rozwojowych oraz planów życiowych rodziców, które po paru latach mogą np. nie sprzyjać sprawowaniu opieki w takiej czy innej formie. Z tego, co wiem i widzę wokół siebie – nie jest to przedmiotem troski ani jednego sądu rodzinnego. Wyroki w sprawach o kontakty otrzymują brzmienia typu „co druga sobota 2 godziny” (i tak do końca świata?) lub „od czwartku 7:30 do poniedziałku 16:00 co drugi tydzień” (i tak do pełnoletniości dziecka?). Trochę to nieżyciowe, prawda? Rozumiem, że coś trzeba postanowić, ale dlaczego zwyczajowo nie dodaje się klauzuli „pierwszeństwo mają dobrowolne ustalenia stron” lub „o ile strony dobrowolnie nie ustalą inaczej”?
- Podział czasu dziecka spędzanego z każdym z rodziców. To wydaje się najtrudniejsze i stanowi zwykle kość niezgody. Dochodzi do kompletnie błazeńskich przepychanek, z przedziwną argumentacją prawną, obyczajową i jaką tam jeszcze. Jak zresztą uargumentować, że ojciec ma widzieć dziecko przez 3 godziny co drugi tydzień? Albo matka co tydzień przez pół godziny w obecności kuratora? Śmieszne wydają mi się tego typu zabiegi dorosłych ludzi, którym rzekomo idzie o to, co dla dziecka najlepsze.
Uważam, że sensowny „podział” to ten jak najbardziej zbliżony do równowagi. Dla każdej rodziny jest to nieco inna wartość, dużo zależy od szczegółów technicznych, ale żeby w ogóle budować sensowną więź i mieć rzeczywisty kontakt z dzieckiem, owa opieka nie powinna być sporadyczna. Uważam, że gdy połowa jest niemożliwa, niech tego czasu nie będzie mniej niż 25%. Na dodatek warto zadbać o to, aby odstępy między kontaktami nie były zbyt długie – innymi słowy, lepiej jest, gdy są to np. 2-3 dni co tydzień niż 6-7 co miesiąc.
Inną sprawą jest jakość tego czasu i istotność spraw, za które taki rodzic ma odpowiadać, ale to już nieco inny temat.
loading...
4 Responses to Opieka równoważna – kwestia czasu