- Dzieci są najważniejsze!
- Rodzice są najważniejsi!
- Płeć jest najważniejsza!
- Miłość jest najważniejsza!
- Ostatnie słowo ojca
- A ja zazdroszczę żyrafie. Ja nie potrafię…
- Plemię, ród, klan, mafia… rodzina?
- Wózkowe kontra młode matki…
- Kiedy pięścią w stół uderzyć…
- Życiowa porażka i życiowy sukces
- Czy warto kopać się z koniem?
Mam znajomego. Człowiek sukcesu, wysokie stanowisko, adekwatne zarobki. Dość młody, kariera już zrobiona, jest cenionym fachowcem w branży nie tylko w Polsce, ale i innych krajach. Urodziło mu się wyczekiwane dziecko. Wziął urlop bezpłatny. Sześć miesięcy na bycie z dzieckiem i żoną. Może sobie na to pozwolić finansowo, a jego pozycja jest na tyle silna, że się nie obawia jej utraty. W firmie zawrzało. Jak to? Woli zmieniać pieluchy i wstawać po nocach? Słuchać ciągłego płaczu niemowlaka? Wszyscy znajomi jednym głosem stwierdzają – porażka, katastrofa, klęska. Świat się zmieni i nie będzie miał do czego wrócić. Ogłupi się tym siedzeniem w domu, zdziwaczeje i zbabieje. Kolega na to spokojnie odpowiada, że chce wychowywać swoje dziecko i nawiązać z nim więź od urodzenia. Mówi, że największą życiową klęską dla niego byłoby poczucie, że omija go coś najważniejszego w życiu – szansa na towarzyszenie w życiu własnemu dziecku w miesiącach jego najintensywniejszego rozwoju. Chce równie dobrze jak żona wiedzieć, jaki jest jego syn, jaki ma temperament, co lubi a czego nie lubi, co go uspokaja a co irytuje. Chce rozumieć swoje dziecko od urodzenia i być z nim. Chce dzielić z żoną radości i trudy codziennego dnia w tych wyjątkowych pierwszych miesiącach. Twierdzi, że to się nie powtórzy, a on nie chce tego tracić. Praca może poczekać. Rodzina jest najważniejsza. Otoczenie wie swoje – kompletnie mu odbiło, to życiowa porażka. No, po prostu klęska!
Mam znajomą. Nigdy nie pracowała, bo po maturze „złapała” dobrze zapowiadającego się męża. Studia rzuciła tuż po urodzeniu pierwszego dziecka i nigdy na nie nie wróciła. Mąż pracował po 12 godzin na dobę, odniósł sukces, został prezesem w dużej firmie, kupili domek z ogródkiem na przedmieściach, dzieci przybywało. Znajomi i rodzina gratulowali kobiecie życiowego sukcesu. Tak dobrze ustawiła się u boku męża. Ma wszystko i taką piękną rodzinę. Jak z obrazka. Pani obrazek przestał się jednak podobać. Bycie towarzyszką człowieka sukcesu zaczęło być po prostu nudne. Przez chwilę próbowała zająć się działalnością artystyczną, ale skończyło się na kilku lekcjach malarstwa i dwóch akwarelach sprzedanych znajomym. Nuda była tak straszna, że pani postanowiła rozerwać się na całego i znalazła młodszego kochanka. Tego z kolei mąż nie wytrzymał i odszedł. Zostawił jej dom z ogródkiem, a sąd przyznał jej opiekę nad dziećmi. Otoczenie zawrzało. Jak on mógł! Tak się przecież dla rodziny poświęciła, studia rzuciła i wyrzekła kariery artystycznej. To oczywiste, że w tej sytuacji powinna robić wszystko, żeby byłego ukarać, a najlepszą karą jest zabranie ojcu kontaktów z dziećmi. Zresztą i tak nigdy się rodziną nie interesował, pracoholik jeden. Zaniedbywał taką wspaniałą żonę, to ma za swoje. W dodatku w tym całym zamieszaniu kochanek gdzieś się ulotnił. Biedna kobieta została naprawdę sama – z domem, dziećmi i wysokimi alimentami. Pracy szukać nie musiała, w końcu dobrze ustawiła się życiowo na samym starcie. Po dwóch latach od rozwodu jej życiowy sukces osiągnął apogeum – znalazła kolejnego, jeszcze bogatszego męża. Wszyscy jej gratulują. Dzielna samotna matka stanęła na nogi. Ma takie cudowne życie, nowy mąż troszczy się o dzieci z pierwszego związku, finansuje ich naukę w prywatnych szkołach, być może je nawet adoptuje, jak się uda pierwszego męża pozbawić praw rodzicielskich. Będą „prawdziwą” rodziną. Jak z nowego obrazka. Kobieta sukcesu jednym słowem.
Tak się zastanawiam – jakie byłyby komentarze otoczenia gdyby w tych historiach doszło do zamiany płci…
loading...
8 Responses to Życiowa porażka i życiowy sukces