Pawlik Morozow cz. 2.

Ciut z życia w barakach demoludów.

Jak w takim razie, wobec tego promowania poświęcania szczęścia osobistego, wyglądała sytuacja rozwodzących się mężczyzn? Ano mniej więcej tak. Tu matka oddaje dziecko państwu aby lepiej pracować (patrz powieść wspomniana w cz. 1.), a co Wy mi tu towarzyszu wyprawiacie? Wy mi się tu rozwodzicie, bo nowej baby wam się zachciało. I dziećmi jeszcze chcecie się zajmować. Wyraźnie widać, że zwyczajnie robić Wam się nie chce. Dlatego tak o dziecko walczycie. Ech bumelant jeden, dzieci będzie niańczyć. Zamiast, jak prawdziwy mężczyzna, bić się o rekordy produkcji z Pstrowskim. Kraj Was potrzebuje w fabryce a nie w przedszkolu z bachorami.

Zabierając się za rozważania na temat „tradycji” rozwodowej koniecznie trzeba pamiętać o tym kontekście. Legł on u podstaw tworzącego się systemu i prawa rodzinnego w całym bloku socjalistycznym. Michał napisał tu na blogu „Tatów nie wspieramy”. Racja, nie wspierano. Tatów zaangażowanych w wychowanie pociech, a zawsze tacy się zdarzają, wbrew temu, co propaganda dawniej i dziś stara się nam wdrukować w głowy, programowo, z założenia i zgodnie z instrukcjamibezlitośnie wręcz tępiono.

Wszystkich ojców, którzy trafiali na salę sądową uwalniano od, zbędnego przecież, życia rodzinnego. Aby mogli więcej i lepiej pracować. Aby nam „socjalistyczna ojczyzna rosła w siłę a ludziom żyło się dostatniej”. A o dziecko to już się system i mama zatroszczy. Ty tato dostarczaj tylko dochody państwu i alimenty małżonce. Niewiele jak widać się w tej instytucji zmieniło do dzisiaj. Fundamentalne zasady pozostały takie same.

No dobra, zagalopowałem się z tym żyło się dostatniej. O tym przecież nikt na Kremlu tak naprawdę nie myślał. Chłop miał siedzieć i tyrać za grosze w przemyśle ciężkim i produkować uzbrojenie, aby komunizm mógł wreszcie zbawić świat. A kobieta miała siedzieć w mniej ciężkim przemyśle albo w innej robocie, za jeszcze marniejsze grosze. Przy okazji miała prowadzić dom i wychować dzieci tymi skromnymi środkami, jakie ludziom na życie łaskawie pozostawiała partia. Oczywiście, miała też rodzić rezerwy taktyczne dla armii, aby rewolucja socjalistyczna odniosła zwycięstwo na całym świecie. Rodzić całą masę mięsa armatniego, zwiększającego szanse na triumf wielkiej idei Października.

Dla odpowiednio uświadomionego ideologicznie sędziego tata starający się o opiekę nad dzieckiem to był osobnik mocno podejrzany. Nic tylko leń i bumelant. Może nawet bardzo sprytny dywersant czy sabotażysta. Zasłania się taki dobrem rodziny i dziecka. A szuka po prostu okazji, aby nie pracować dla dobra ogółu. Bardzo dbano wtedy, aby te sprawy trafiały w ręce właściwie uświadomionych ludzi. Tak tak, „kadry przede wszystkim”. Ale to jest materiał na odrębny wpis. Wink

Wracajmy do postaci Pawlika. Wykreowano tego chłopca na socjalistycznego super bohatera. Hołubiąc go bardziej nawet niż dzisiejsze media potrafią robić to dla naszych celebrytów. Póki co tym ostatnim nie stawia się jeszcze pomników, chociaż kto wie, do czego z czasem dojdziemy. Porównanie z celebrytami jest tu jak najbardziej na miejscu. Bo Pawlik, tak samo jak oni, był od samego początku tworem medialnym, za którym kryło się wielkie nic.

To nic zostało grubo przykryte lukrem ideologii. Dodano mu dekorację z papieru, gipsu i transparentów. W ten sposób pojawił się przydatny rządzącym idol. Wykreowano monumentalnie pomnikową postać. I przez lata była ona przykładem dla pokoleń pionierów i dzieci. Wzorem poświęcenia swoich bliskich na ołtarzu wielkiej, ważniejszej od szczęścia rodzinnego jednostki, sprawy.

Czemu uważam, że powinniśmy o tym przypomnieć? Bo historia co prawda nie determinuje nas w sposób absolutny, jednak bardzo często to, co było, ma dla dnia dzisiejszego niezwykle istotne znaczenie. Niekiedy przeszłość kładzie się na teraźniejszości gęstym czarnym cieniem, utrudniając dostrzeżenie istoty problemu, a tym samym uniemożliwiając jego rozwiązanie. Nasza sprawa jest właśnie jednym z takich przypadków. Bez gruntownej i do bólu szczerej analizy przeszłości nie uda nam się zobaczyć naszego problemu w całej, niezbędnej do jego likwidacji, okazałości.

Historia Morozowa jak żadna inna nie ukazuje ogrom fałszu kryjącego się za pojęciami i ideami jakie wtłaczano społeczeństwu do głowy w tamtym czasie. A z niektórych „słusznych idei” i „prawd” wtedy objawionych pewne środowiska dziarsko korzystają do dziś. A to były przecież „prawdy propagandowe” i „fakty medialne” wyprodukowane przez speców od jedynie słusznej dyktatury na jej specyficzne potrzeby. Tak samo jak cała sprawa Pawlika. Miarą tego, jak przez dziesiątki lat takiej indoktrynacji mamy wyprane umysły jest to, że musimy teraz odkrywać na nowo podstawowe prawa i zasady ojcostwa.

Na potrzeby komunistycznego porządku wyprodukowano wtedy całą masę kłamstw. Łgarstw, które miały przesłonić paskudną prawdę o tym, czym naprawdę jest system komunistyczny. Jednym z nich jest  to, że WSZYSCY ojcowie po rozwodzie nie chcą swoich dzieci. Za pomocą przepisów, aparatu sądowego, administracyjnego i nachalnej propagandy stworzono taką „prawdę” i wprowadzono ją w życie. Nikt nie pytał zainteresowanych o zdanie. Ojcowie mieli tyrać w fabrykach a nie bawić się w dobrych tatusiów. Aby to drastyczne rozwiązanie jakoś usprawiedliwić, propaganda wyprodukowała taki maskujący ten proceder szyldzik bardzo dbając o to, aby do świadomości społecznej nie dotarło nic z dramatów ludzi, jakie się za tym kryły. Ojcowie i dzieci… głosu nie mają. I nie mają go do dziś. Szyldzik jest tak zgrabnie namalowany, że sprawdza się i w naszych warunkach. Trzeba nam zerknąć na to co się pod nim skrywa.

Jestem pewien, że warto też poznać prawdziwe kulisy tworzenia takich „prawd”. Albowiem, jak głosił pewien stary dowcip, w gazecie „Prawda”, prawda kończy się w stopce na podaniu aktualnej daty. Łatwiej będzie nam wtedy posłać te szkodliwe stereotypy, do diabła, gdzie już czekają na nie ich twórcy. Wink

GD Star Rating
loading...
Pawlik Morozow cz. 2., 4.0 out of 5 based on 5 ratings
Czkawka historycznaRozwodząc się o pradziadkach (część 3.)Pawlik Morozow cz. 3.
Ten wpis został opublikowany w kategorii historia, miłość rodziców, rozstanie, być ojcem, być matką, prawo i praktyka, prawa dziecka, prawa rodzicielskie, opieka nad dziećmi, system wartości. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Pawlik Morozow cz. 2.

Dodaj komentarz