- Opieka naprzemienna. O co chodzi?
- Opieka naprzemienna – jak to może wyglądać…
- Rodzice równo ważą
- Czemu opieka równoważna to kiepski pomysł?
- Opieka równoważna – wprowadzenie
- Opieka równoważna – dwa domy
- Opieka naprzemienna tylko pod warunkiem porozumienia
- Opieka równoważna – kwestia czasu
- Czy dziecku potrzebny jest ojciec?
- Naprzemienna czy równoważna?
Od dłuższego czasu rozmawia się o tym jak rodzice powinni sprawować opiekę nad dziećmi po rozstaniu. Pojawiają się określenia opieka naprzemienna albo opieka równoważna. Jaka jest różnica i o co właściwie chodzi? Dlaczego nie ma jednego określenia?
W sporach o sprawy ważne często gubimy się między zasadami a konkretnymi rozwiązaniami. Raz mówimy o równouprawnieniu płci, kiedy indziej o parytetach. Raz staramy się o to, co ważne, kiedy indziej zabiegamy o zewnętrzne objawy. Czasami przez formę można zmienić treść. Ale czy warto zaczynać od formy? Czy nie lepiej zacząć od tego, co naprawdę ważne?
Czy chcemy, żeby wszyscy byli tacy sami, czy też żeby wszyscy mogli realizować swoje zadania, obowiązki i aspiracje? Pięknie opisał to Ksiądz Jan Twardowski w wierszu Sprawiedliwość:
Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny
[…]
Znamy wszyscy chyba historie dzieci, które większość czasu spędzają z jednym z rodziców, ale ten czas, który spędzają z drugim rodzicem jest dla nich czymś szczególnym. To tak jak ze szkołą i wycieczką do zoo. W szkole jesteśmy większość dnia, ale jeżeli mamy iść do zoo, to myślimy o tym dniami a czasem tygodniami. Ten czas – krótki ale szczególny – może przeważać przez jakość, nie przez ilość.
Znamy też przypadki rodzin, gdzie jeden rodzic na przykład wyjeżdża na wiele miesięcy za granicę. Jest daleko, bez kontaktu bezpośredniego (zwłaszcza w czasach, kiedy uzyskanie połączenia międzynarodowego graniczyło z cudem), ale stale jest członkiem rodziny. Uczestniczy w ważnych decyzjach, jego zdanie i preferencje są brane pod uwagę, a kiedy wróci, wszyscy się cieszą i starają się odrobić zaległości.
Nie popieram unifikacji. Nie popieram równania pod sznurek. Nie popieram jednolitych rozwiązań dla wszystkich. Popieram różnorodność, popieram zróżnicowanie, popieram nietypowe i niesztampowe rozwiązania. Popieram dostosowanie regulacji do sytuacji zamiast dostosowywania sytuacji do regulacji.
Nie chcę opieki naprzemiennej! Nie chcę sztywnego harmonogramu bez uwzględnienia potrzeb wszystkich stron i specyfiki poszczególnych relacji! Chcę opieki równoważnej! Chcę uznania w końcu przez organa realizujące „sprawiedliwość rodzinną”, że rodzice równo ważą!
Równo ważą w obowiązkach i równo ważą w decydowaniu. Że każdy rodzic ma obowiązki z których musi się wywiązywać (obecnie sąd potrafi uniemożliwić rodzicowi wywiązywanie się z konstytucyjnych obowiązków) i że każdy ma współdecydować o dziecku. O tym, co je, w co jest ubierane, gdzie się uczy, jak spędza wolny czas czy wakacje… O wszystkim. W każdej sytuacji na innych zasadach. W jednej można się podzielić, kto podejmuje które decyzje, w innej ustalić, jak się dochodzi do decyzji wspólnych. Ale udział w decydowaniu o dziecku mają mieć równoważny! Czy jesteśmy w stanie kiedyś osiągnąć taki stan, czy też już na zawsze podział będzie ustalany według linii – jeden rodzic decyduje, a drugi te decyzje finansuje?
loading...
2 Responses to Naprzemienna czy równoważna?