Taa… Poczytałam sobie właśnie najnowsze wpisy. I dzielę się z Wami moim najnowszym doświadczeniem, pod tytułem ”sąd i jego postanowienia”. Dobre…
Pojechałam sobie do Polski, bo miała się odbyć sprawa o ustalenie kontaktów. Po gościnnych występach exa z prokuratorem, nie sądziłam, że się stawi… Ale przybył. Z własnym papugiem. Ów papug doszedł do porozumienia z moją panią papugową, że się zgadza na święta, wakacje i ferie. Znaczy, syna widywać. Rewelacją tą podzieliliśmy się z Wysokim Sądem. Wyżej wymieniony zrobił nam natomiast niespodziankę: oświadczył, że sprawa o ustalenie kontaktów ma się odbyć w miejscu zamieszkania matki. Znaczy, w stolicy pięknej, zielonej wyspy…
I odeszliśmy z kwitkiem, bo szacowny Wysoki Sąd zwyczajnie postępowanie umorzył.
No dobra. Znaczy to, że tatuś nie musi dziecka widywać. Ale przychodzi, codziennie prawie go zabiera na spacerek. I co? Synuś się zbuntował. ”Mamo, ja chcę już wracać do domu. Nie chcę chodzić do tamtego taty, chcę być z tobą i tatą K. ”
Nie robi mu krzywdy przecież…
I co ja mam robić? Nie zmuszę go… Jak dorośnie, to zrozumie…
loading...
9 Responses to A mój syn się zbuntował