Doświadczenie uczy… a Tata dojrzewa

To już prawie miesiąc minął od czasu, kiedy napisałem wpis Doświadczenie uczy, że… doświadczenie niczego nie uczy… Dalej w tytule (bo był on długi)  było o głupocie. Wszyscy się tym chyba przejęliśmy i postanowiliśmy uczyć się na doświadczeniach. A ostatnio mieliśmy trochę nowych doświadczeń…

no co ty Tato założyłem 10 listopada 2010 jako osobisty blog. Niedługo potem zaczęli się pojawiać pierwsi czytelnicy, potem komentatorzy. Szybko zrozumiałem, że w ten sposób nie rozwiążę moich problemów. Mogę co najwyżej opowiedzieć o moim doświadczeniu, wyładować złość czy wyrazić żal. To mało twórcze. Pomyślałem jednak, że skoro ktoś to chce czytać, warto ten fakt wykorzystać. Zaprosiłem do współpracy Andrzeja. Po chwili dołączył Seweryn. Zaczęli u nas pisać Mariana, Olgierd, Łucja… i zaczęli się zgłaszać następni chętni do współpracy. Nie było specjalnej procedury kwalifikującej. Jeżeli ktoś się zgłasza, znaczy chce się dołączyć do tego, co widzi. Nasze grono szybko się powiększyło i pojawili się kolejni bardzo ciekawi autorzy. W sumie tworzymy urozmaicony zespół. Nie ustrzegliśmy się też błędów. Oczywiście to nie ludzie są błędami. Nie ustaliliśmy sztywnych ram ani jednej spójnej linii. Każdy poszukuje na własną rękę. I tutaj pojawia się problem. Niektórzy z nas stawiają bardzo śmiałe hipotezy, co wpływa na opinie o naszym blogu. I czasem może szkodzić sprawie…

Jako założyciel czuję się odpowiedzialny za utrzymanie naszego blogu przy życiu i unikanie szkodliwych ekstremalnych poglądów z jednej czy z drugiej strony. Dlatego od jutra wprowadzamy nowe zasady. Spośród autorów wyłonimy grono strażników idei, którzy będą odpowiedzialni za utrzymanie spójnej linii. Będą też mieli możliwość moderowania komentarzy. Pozostali autorzy będą pisali, ale ich teksty będą publikowane przez moderatorów.

Wiem, odchodzimy od typowej dla internetu nieograniczonej wolności. Porzucamy też zasadę pełnej otwartości. Ale to jedyna metoda, żeby nie ugrzęznąć w szeroko zarysowanym froncie dywagacji – od prehistorii po ostatnie wieki relacji między płciami. I tylko w ten sposób możemy uniknąć bezproduktywnych, za to niezwykle żywiołowych dyskusji, które coraz częściej przysłaniają nam właściwy cel naszego działania.

Pozwolę sobie jeszcze na koniec przypomnieć, co my tu właściwie robimy. Otóż w centrum naszej uwagi nadal pozostaje ojcostwo. Oczywiście nie da się go wypreparować z życia ale, żeby użyć przykładu… Nie interesuje nas konflikt między kobietą a mężczyzną. Nie zajmujemy się walką między płciami. Ale już relacje między matką i ojcem wchodzą w obszar rodzicielstwa.

Chcemy poszukiwać dróg do świadomego ojcostwa w każdych okolicznościach. Prowokować do myślenia poza schematami, porzucenia stereotypów i szukania rozwiązań, które pomogą rodzicom odnaleźć płaszczyznę porozumienia, aby konflikty między nimi miały jak najmniejszy wpływ na szczęśliwe dzieciństwo ich potomków. Naszym marzeniem jest postawienie znaku równości między macierzyństwem a ojcostwem w świadomości społecznej przy dostrzeganiu różnic między nimi. Inne nie znaczy gorsze.

Liczę, że w ten  sposób uda nam się lepiej skoncentrować na sprawie, a mniej czasu poświęcać na jałowe towarzyskie zabawy internetowe. Z korzyścią dla wszystkich.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii być ojcem, ogólne, powitanie, siła stereotypu, o życiu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz