Jak się to robi w… Paryżu

W latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku (swoją drogą jak to brzmi) miałem okazję pojechać do Francji. Oczywiście stopem, bo jakżeżby inaczej. Chyba jeszcze nie byłem pełnoletni. Koleżanka poleciła nam (byliśmy we dwoje) swoją znajomą, która mieszkała na dalekich przedmieściach Paryża. Odwiedziliśmy ją. Chyba nawet dzień czy dwa pomieszkaliśmy, nie pamiętam dokładnie. Za to dokładnie pamiętam co innego. Wtedy mnie to zdziwiło, teraz wydają mi się oczywiste, chociaż w Polsce nadal jest kompletnie nierealne.

Nasza gospodyni była Polką, malarką, od kilkudziesięciu lat mieszkającą we Francji wraz z mężem (też Polakiem, wybitnym architektem) a później trójką dzieci. Kiedy ją poznaliśmy, jej mąż od kilku lat nie żył a najstarsza córka dopiero co osiągnęła pełnoletniość. Pierwsze zdziwienie, to że wyjechała po nas na dworzec kolejki starą zdezelowaną Ładą kombi, którą nas zawiozła do całkiem sporego domu. Takich samochodów nie widywało się wtedy w krajach zachodu zbyt często. Chyba trudno byłoby znaleźć tańszy samochód. Później, przy okazji różnych rozmów opowiadała, że ma duży kłopot w zarządzaniu majątkiem. Od kiedy mąż zmarł, dochody ich rodziny spadły. Chcieli zmienić dom na mniejszy, żeby się zmieścić w nowych możliwościach. Ale na drodze stanęło im prawo.

Okazało się, że ona nie może sama zmienić domu. Państwo przejęło odpowiedzialność za dzieci i żeby wykonać jakikolwiek ruch w sprawie wspólnego majątku (dzieci odziedziczyły przecież część po ojcu) potrzebna była zgoda kogoś w rodzaju kuratora. A ten musiał uzyskać pewność, że to nie będzie ze szkodą dla dzieci. Wcześniej się nie udawało. Teraz Pani miała nadzieję na powodzenie, bo córka już była pełnoletnia i mogła sama wyrazić swoje zdanie i przekonać kuratora, że z punktu widzenia dzieci to będzie dobre.

Nasz polski kodeks rodzinny i opiekuńczy w Art. 98. mówi:

§ 1. Rodzice są przedstawicielami ustawowymi dziecka pozostającego pod ich władzą rodzicielską. Jeżeli dziecko pozostaje pod władzą rodzicielską obojga rodziców, każde z nich może działać samodzielnie jako przedstawiciel ustawowy dziecka.

W § 2. są co prawda pewne drobne ograniczenia, ale… jaka jest praktyka, każdy chyba wie. Poza kilkoma wyjątkowymi kwestiami (dosłownie kilkoma) _PM_ może zrobić z dziećmi i ich majątkiem wszystko. I mimo, że w świetle prawa ja mam taką samą władzę rodzicielską, jak ona, nie jestem nawet o wielu sprawach informowany, nie wspominając już o udziale w decyzjach.

Ja wiem, że rozwiązanie francuskie może być w pewnych sytuacjach znaczącym utrudnieniem. Ale na pewno skutecznie zabezpiecza dzieci przed głupotą, złą wolą, brakiem rozwagi czy rozrzutnością rodziców. W naszych realiach trudno jest nawet zareagować, kiedy rodzic działa na szkodę dzieci. Wykazanie przed sądem, że drugi rodzic krzywdzi dziecko, i uzyskanie decyzji, która byłaby prawomocna i skutecznie egzekwowana, jest praktycznie niemożliwe. Ot, takie mamy nasze narodowe standardy…

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii podzial majątku, decyzje w ważnych sprawach dzieci, siła stereotypu, prawo i praktyka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 Responses to Jak się to robi w… Paryżu

Dodaj komentarz