System bezwładny, obywatel bezradny?

Ostatnio dużo jeżdżę samochodem. Praca i życie osobiste rzuca mnie regularnie “w Polskę”. Nie znoszę tego, uważam za czystą stratę czasu. Próbuję ją nieco łagodzić – słucham książek, uczę się języków, nadrabiam zaległości telefoniczne… Niemniej taka podróż męczy niemiłosiernie. Dużym utrudnieniem są wszechobecne remonty i budowy dróg.
Wcześniej korzystałem namiętnie z alternatywnych sposobów transportu, jak samolot czy kolej. Niestety po ostatnich promocjach LOT-u bilety stały się nieprzyzwoicie drogie. Pociągi kilka lat temu zaczęły ostro zwalniać, teraz już praktycznie “całą drogę stoją”. Podróż do Poznania regularnie wydłuża się do 4 godzin, a do Gdańska potrafi trwać… ponad 8! Jazdę do Szczecina lub Rzeszowa lepiej od razu rozbić na etapy podobne jak w podróży do Włoch czy Chorwacji.
Oprócz czasu traci się też w samochodzie sporo pieniędzy. Polska zabawa w autostrady kosztuje (z moich pobieżnych analiz) najwięcej w Europie – chyba tylko Francuzi i Portugalczycy zbliżają się do naszych kwot, a owe skąpe skrawki dobrych dróg u nas i tak są w permanentnej przebudowie.
Co to ma wspólnego z ojcostwem w kłopotach?
Trochę ma, bo zapóźnienia infrastrukturalne są ważnym, ale nie jedynym przykładem kompletnej inercji naszego państwa. Ze smutkiem stwierdzam, że właściwie we wszystkich powierzonych mu obszarach. Systemu prawnego również to dotyczy. Nie tylko w sferze rodzinnej, ale w niej także. A ten bezwład wpływa już dość dobitnie na kształt ojcostwa, zwłaszcza gdy rodzice postanawiają się rozłączyć.
Mogą Państwo do naszkicowanej tutaj listy zaniedbań, niedoróbek, jawnych bądź tajnych przekrętów i dziwnej anty-obywatelskiej gry interesów politycznych z pewnością dopisać sporo własnych przykładów. Ale nie chodzi o stworzenie chóru narzekających. I tak nie przebijemy dobitnością prostych słów red. Gadomskiego, które powracają do mojej czaszki jak refren podczas każdej z moich tras:  “JUŻ DAWNO PRZYZWYCZAILIŚMY SIĘ DO MYŚLI, ŻE NASZE PAŃSTWO NIEWIELE UMIE I NIEWIELE MOŻE.”

Właśnie, drogie Panie i drodzy Panowie!
Nie mamy najmniejszych podstaw, aby któremukolwiek ze szczebli władzy powierzać którąkolwiek z naszych spraw.  Z większością musimy radzić sobie sami, a państwo – choć sowicie opłacane – nie służy nam pomocą. Dlaczego roimy sobie, że w konfliktach rodzinnych będzie inaczej? Nie będzie! Chyba że się za to weźmiemy sami i sami dokonamy zmian.
Proponuję i proszę, abyśmy (każdy z Państwa i ja sam) – ojcowie i matki – zastanowili się dobrze przed złożeniem jakiegokolwiek wniosku, pozwu lub innej skargi. Czy nie istnieje sposób na załatwienie danej sprawy poza strukturami aparatu władzy? Próbujmy rozmawiać ze sobą sami. Ustalmy sprawy naszych dzieci między sobą, z udziałem tychże dzieci.
Kołacząc smutno do bram bezwładnego systemu zwykle tylko potęgujemy własną bezradność. To złudzenie. Nie jesteśmy bezradni! Zamiast oczekiwać, że aparat sądowy skłoni strony do porozumienia, sami działajmy na jego (tego porozumienia) rzecz. Niech każdy wykona pierwszy krok, może początkowo wbrew sobie, a kto wie? Może reszta potoczy się w dobrym kierunku… Czego życzę.

PS: Wzmiankowany w tekście świetny artykuł Witolda Gadomskiego można znaleźć tutaj. Tytuł dzisiejszego wpisu jest moim osobistym ukłonem w jego stronę.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii relacje między rodzicami, ogólne, prawo i praktyka, decyzje w ważnych sprawach dzieci, mężczyźni i kobiety, sądy, urzędy, instytucje, rozstanie, opieka równoważna, o życiu i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 Responses to System bezwładny, obywatel bezradny?

Dodaj komentarz