Sens życia według…

Nie znam wszystkich Polaków. Nie znam większości Polek. Nie znam wielu Polek. Kilka tysięcy? Może kilkanaście… To nie jest reprezentatywna próba, bo nie jest dobrana w sposób reprezentatywny. Ale widzę pewną ciekawą prawidłowość. Zależność między sytuacją zawodową a postawą w sprawach rodzinnych.

Kobiety, które coś w życiu robią, czymś się zajmują, czemuś się poświęcają, umieją zapewnić swoim dzieciom stabilną i życzliwą atmosferę do rozwoju. Te, które nie mają czym się zająć, mogą odnaleźć sens życia w dzieciach. Bardzo często w sposób przesadny, nadmierny, szkodliwy… To bardzo prosty mechanizm. Nie mam się czym zająć, zajmę się dziećmi. Czy one tego potrzebują? Czy mogę im coś dać? Nieważne. Ważne, że ja będę miała się czym zająć…

W sytuacji, kiedy matka żyje z ojcem swoich dzieci, nie jest to bardzo widoczne. Nawet, kiedy się zatrudni pomoc domową i poszuka zajęcia poza domem, nikt nie zauważy. Ale kiedy dojdzie do rozstania rodziców, wówczas zajmowanie dziećmi staje się nagle najważniejszą treścią życia… Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Tak się kiedyś mówiło.

Do poczęcia dziecka potrzebnych jest dwoje rodziców biologicznych. Na razie partenogeneza nie jest powszechną metodą. Każde dziecko dla normalnego rozwoju potrzebuje również kontaktu z obojgiem rodziców po poczęciu. Kiedyś było to jasno określone. Do siódmego, jedenastego czy trzynastego roku życia (w zależności od kręgu kulturowego) dzieckiem zajmuje się matka, później ojciec. Postrzyżyny, bar micwa, bierzmowanie… Kiedy rodzice się rozstają, dla mamy, która nie ma celu w życiu, dzieci mogą stać się nie tylko jedynym ale i ostatnim sensem życia. Potrafią go bronić bez uwzględnienia samych dzieci. Często nawet wtedy, gdy dzieci są dawno dorosłe. A kiedy można ich użyć, żeby zaszkodzić byłemu partnerowi? Wspaniale. Kto mógłby sobie wyobrazić lepsze narzędzie? W tym też można odnaleźć sens życia.

Mamy, które mają co robić w życiu, na ogół widzą sprawy we właściwej perspektywie. Widzą, że dzieci potrzebują obojga rodziców. I nawet, kiedy tata nie umie, nie chce, nie potrafi, zabiegają o jego uwagę dla dzieci. Te, które się pogubiły, które potrzebują ciągłego potwierdzania swojej wartości, walczą, żeby dzieciom zabrać ojca. Żeby pokazać im, że są ich jedynym opiekunem, wręcz “właścicielem”. Czy nie szkoda dzieci?

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii ogólne, opieka nad dziećmi, siła stereotypu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Sens życia według…

Dodaj komentarz