_DK_ siedziała u fryzjera. Nie była sama. Panie obok rozmawiały. Z początku nie zwracała specjalnej uwagi, ale kiedy się zorientowała o czym jest rozmowa, zaczęła nadstawiać ucha. Opowiadały o pewnej wrednej babie. Zabrała biednej kobiecie jej męża, a dzieciom ojca, sama ze swoimi dziećmi pławi się w luksusach, a dzieci mężczyzny głodzi, chodzą w starych ciuchach i są gonione do pracy. Trzy kopciuszki…
_DK_ zainteresowała się opowieścią, bo kiedy kilka lat temu się związaliśmy, mieliśmy dzieci, interesowały nas takie historie, poświęcaliśmy dużo uwagi temu, żeby oszczędzić dzieciom przykrych konsekwencji zamieszania w życiu ich rodziców.
Historia wydawała się coraz bardziej nieprawdopodobna a jednocześnie coraz bardziej znajoma. Zgadzały się niektóre szczegóły, nie zgadzała się opowieść. W pewnym momencie padło imię tej biednej pokrzywdzonej matki. Nie mogło być wątpliwości, to było o nas.
W tym czasie _PM_ nie miała praktycznie żadnych dochodów (tak zeznawała w sądzie) ja straciłem kilka miesięcy wcześniej pracę, _DK_ płaciła moje alimenty. Żeby nas było stać, zabrała swoje dzieci z płatnych szkół do publicznych. Bo _PM_ nie zgodziła się obniżyć standardu. Jej dzieci nie mogły chodzić do publicznej szkoły. Mimo, że oboje rodzice w sumie zarabiali mniej, niż czesne za szkoły dzieci.
Specjaliści od marketingu politycznego mówią, że podstawa sukcesu to dobra narracja i dotarcie z nią do szerokich mas społecznych…
loading...
2 Responses to W poczekalni