Jak się zaczęły kłopoty…

Pewnego dnia, dawno temu, usłyszałem od _PM_, że powinienem sobie wynająć jakąś kawalerkę i się wyprowadzić. Nie zgodziłem się. To ona wyprowadziła się ze wspólnej sypialni. Trwało to około roku. Potem przyszła i powiedziała „wróciłam”. Nie pytałem o nic.

Ale nie było dobrze. Poszliśmy na terapię małżeńską. Okazało się, że nie chciała mnie zabrać na terapię, ale na tuning… Po kilku miesiącach terapii dowiedziałem się przez przypadek, z innego źródła, że przez ten rok ona miała romans. Wszyscy wokół wiedzieli, tylko ja nie… Podjąłem ostatnią próbę szczerej rozmowy. Bez skutku. Przyznała się, ale nie uznała za stosowne niczego wyjaśniać. W tej sytuacji uznałem, że nie tylko terapia nie ma sensu, ale jakiekolwiek wspólne działanie. Postanowiłem, że trzeba się rozstać.

Próbowałem się dogadać, żeby to zrobić w sposób cywilizowany. Nie udało się. Po ponad pół roku zdecydowałem się złożyć pozew rozwodowy. Bez orzekania o winie. Nie warto publicznie prać brudów. I tu zaczęły się schody…

Na pierwsze posiedzenie _PM_ nie przyszła. Przysłała panią pełnomocnik, która stwierdziła, że _PM_ nie dostała wezwania…

Na drugim powiedziała, że się na rozwód nie zgadza. W takim razie ja, żeby uzyskać rozwód musiałem prosić o orzekanie o winie. Po kilku posiedzeniach ona się zgodziła na bez orzekania o winie. Tylko już upłynęło kilka lat… W sumie od rozstania do wyroku rozwodowego 6 lat. Na rozwód bez orzekania o winie i bez podziału majątku…

No to na koniec seria retorycznych zagadek – z kim mieszkają dzieci? kto rządzi wspólnym majątkiem? kto podejmuje wszystkie decyzje w sprawach dzieci?

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii historia, sądy, urzędy, instytucje i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 Responses to Jak się zaczęły kłopoty…

Dodaj komentarz