Ojciec czyli kto?

W tym tygodniu najwięcej reakcji wywołały teksty związane z “kosztami ojcostwa”. Temat wywoływali autorzy bloga ale i nie pozostawał on bez licznych komentarzy.

Głosy były różne, zarówno w kwestiach ekonomicznych jak i emocjonalnych, budowania więzi  czy też komunikacji bezpośredniej i pośredniej pomiędzy rodzicami.W moim tekście starałem się uświadomić jak ważnym dla prawidłowych relacji jest miejsce dziecka w domu ojca. W rozmowach z dziećmi z rozbitych rodzin przewija się bardzo często potrzeba posiadania swojego kąta, swoich zabawek, książek, pościeli i piżamki. Chcą przyjeżdżać do “siebie u taty”, przywożą swoje ulubione rzeczy i chcą je tam zostawiać by do nich wracać.

W rozmowach z matkami wychowującymi takie dzieci drugi wątek czyli atrakcje zapewniane przez ojców, nawet wówczas gdy relacje pomiędzy rodzicami są poprawne lub dobre stanowią problem. Temat wystrzałowego weekendu z tatą budzi emocje,  kiedyś usłyszałem “ciekawe czym zaimponuję naszym dzieciom, bo one od tygodnia opowiadają o… wykopkach ziemniaków i ich pieczeniu w ognisku na polu”. Dzieci z matka mieszkały w centrum wielkiego miasta, a tata znalazł swoje nowe miejsce w wiejskiej osadzie. Nawet takie wydarzenie potrafiło zaburzyć “nowy ład” budowany po rozwodzie.

Pisząc swój tekst nie chciałem dezawuować starań ojców, jedynie opisać wielorakie efekty starań o atrakcyjny czas z dzieckiem.

Wszelkie kontakty rodziców z którymi dzieci nie mieszkają stale wiążą się zarówno z kosztami materialnymi o czym pisał Olgierd, przejazdy po dzieci, z dziećmi, na koniec weekendu ponownie, wszystkie serwowane atrakcje, jak również często wyższe koszty utrzymania “domowej infrastruktury” niekiedy całymi tygodniami pustej w oczekiwaniu na ważnego gościa to jeden jakże ważny składnik. Drugim jest niematerialny koszt walki o jak najlepszą współpracę rodziców.

Któryś z komentatorów zapytał dlaczego ma dbać o dobre samopoczucie byłej żony, że po rozwodzie nie widzi powodu. Jako mężczyzna mogę powiedzieć, że ma rację i nie musi. Jako osoba zajmująca się rodzinami w kryzysie twierdzę, że jednak powinien. Pisząc rodzina mam na myśli oczywiście opcję ze wspólnymi dziećmi, po rozwodzie bezdzietni małżonkowie nie mają żadnego powodu do “pozytywnego myślenia” jak nie chcą. Kiedy mają wspólne dzieci ich obowiązkiem rodzicielskim jest dbałość o jak najlepsze warunki rozwoju emocjonalnego dziecka, a stan permanentnego napięcia pomiędzy rodzicami tego warunku nie spełnia.

Niezależnie, czy była partnerka jest ostatnią osoba na ziemi od której kupilibyście samochód, czy jest wspaniałą kobietą (i nie wiemy dlaczego już nie żoną) wychowującą wasze wspólne dziecko, jeżeli dobro dziecka jest dla ojca najważniejsze to ma szukać płaszczyzn porozumienia “mimo wszystko”, a nie przestrzeni dla waśni i napięć bo już jest po rozwodzie.

Ojciec to nie samobieżny bankomat, ani animator z kids-play, ojciec mimo wszystko to drugi rodzic ze wszystkimi prawami ale i obowiązkami, nawet tymi nieopisanymi w KRiO.

GD Star Rating
loading...
Co mówią inni (Andrzej)Marsy, Snikersy, a ponad wszystkim alimenty…Z pamiętnika kuratora rodzinnego
Ten wpis został opublikowany w kategorii co mówią inni i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 Responses to Ojciec czyli kto?

Dodaj komentarz