- Nierozciągliwe…
- Mój Tato czy tata?
- Marsy, Snikersy, a ponad wszystkim alimenty…
- Ojciec czyli kto?
- Z pamiętnika kuratora rodzinnego
- Czy na pewno Matrix?
- Odrobina dystansu…
Tydzień pełen aktywności zmierza do końca, chyba z rekordowa ilością wpisów, komentarzy i wejść.
Tekst Olgierda – analiza stylów wypowiedzi na forach internetowych “samotnych rodziców” wygenerował nad wyraz dynamiczną polemikę pomiędzy osobami obu płci, będącymi stałymi bywalcami bloga jak i incydentalnych wizytatorów. Tego ostatniego zwrotu używam z pełną świadomością, bowiem można dzięki jego konstrukcji opisać pewne zjawisko znane z wielu różnych internetowych przestrzeni. Otóż pojawiają czasami orędownicy idei opartych na swoim bardzo wąskim widzeniu świata, najczęściej zabarwionego indywidualnym doświadczeniem, pełni woli wykazania całemu forum jak bardzo jest w błędzie i jak bardzo nie ma o niczym bladego pojęcia. Całe nieszczęście tego zjawiska polega na wtargnięciu niekoniecznie w miejscu adekwatnym dla prawd które chce się mentorsko wygłosić maluczkim. Skutkuje to często rozbiciem toku dyskusji, zagubieniem głównego wątku i tematu rozmowy. Uczestnicy forum zaczynają skupiać się na odpieraniu ataku miast zajmować stanowisko w sprawie poruszonej przez inicjatora wątku. Typowym jest też, że wizytator konkluzją o zatwardziałości i niereformowalności pozostałych uczestników powodującą “niepotrzebne tracenie czasu na dyskusję” kończy swój udział równie nagle jak go rozpoczął.
Olgierd pisał o powtarzalności zjawisk które zaobserwował studiując różne internetowe strony i zwrócił uwagę na różnice pomiędzy tymi zdominowanymi przez kobiety, a tymi męskimi. Podsumował to pytaniem o sens uczestnictwa w takich forach, oraz o to jak stereotypy lansowane w tych miejscach wpływają i wpływać mogą na KOMUNIKACJĘ pomiędzy byłymi partnerami, rodzicami wspólnych dzieci. Szkoda, że szukanie odpowiedzi na zadane pytania zdominowała operacja rozliczania Mateusza z jego zobowiązań wobec dzieci. A może to właśnie była odpowiedź najcelniejsza? Że kiedy dochodzi do rozwodu i konieczności zorganizowania przyszłego życia najważniejsze staje się pytanie ILE, a nie JAK i CO. Kiedy poczucie krzywdy każdej ze stron odbiera zdolność trzeźwego oglądu sytuacji, kiedy liczę się tylko Ja i moje potrzeby.
Osoby zgłaszające się do Ośrodka Mediacyjnego uważam za bardziej świadome problemów wiążących się z rozpadem związku będącego już rodziną, a tam też wiele pracy mediatorów i czasu wymaga osiągnięcie jakiegoś wspólnego planu zakończenia życia pod jednym dachem. Może obowiązkowym przedmiotem w szkole winien być przedmiot: Nauka mówienie by słuchacz mógł zrozumieć i słuchania by rozumieć mówcę? Jeżeli nie w szkole to może w drodze do małżeństwa. Pomyślmy czy nie powinniśmy naszym dzieciom zapewnić takich lekcji? Bo Ojcami chcemy być mimo wszystko, tak jak i Matki są matkami mimo wszystko.
loading...
30 Responses to Marsy, Snikersy, a ponad wszystkim alimenty…