W kwestii kamery, albo wszystkie dzieci są nasze

Miasto wojewódzkie na południu RP. Trwa rozprawa o podwyższenie alimentów zobowiązanego. Na Sali obecna jest była żona i jej mamusia które właśnie udowadniały jak to jest im źle i biednie bo dostają od byłego jelenia (oczywiście dla dzieci) tylko najniższą pensję krajową. Jest to raptem zaledwie trochę powyżej 1/3 zarobków pozwanego. Mama co prawda zarabia dokładnie 2 razy tyle co były mąż ale to nie jest powód do odpuszczenia mu i wnioskuje się o te marne 250 zet więcej na pociechę. Ojciec co prawda zajmuje się dziećmi, co drugi weekend i połowę wakacji ale to bonus i niech się cieszy, że ma „kontakty” Wink))) Ludzka pani mu się przecież trafiła, mogła wszak odciąć. Powinien to docenić i za to zapłacić.

Co jest uzasadnieniem roszczenia? Zgadniecie?

Otóż powódkę akurat opuścił kolejny pan i jest znowu biedna i samotna. Jest to już szósty z kolei związek po panu dla którego zostawiła męża. Tymczasem pozwany akurat już trzeci rok z rzędu ma stały i udany związek z pewną panią. Są razem i najwyraźniej nie zamierzają tego zmieniać. A skoro są razem to prosta arytmetyka wskazuje, że możliwości mu się zwiększyły i trzeba to wykorzystać.

Pozwany nie ma zamiaru zaprzeczać, pod opieką mają chorą matkę jego partnerki. Poza tym po chwili wyjmuje pewien papierek i przedstawia sądowi. Mają już ze swoją partnerką swoje lata ale właśnie postarali się o dziecko. Dziecko to było największym marzeniem jego obecnej partnerki i teraz bardzo się boją bo ciąża jest dużego ryzyka. Kobieta nie może pracować.

Przez chwilę na sali słychać jak pająk w kącie snuje swoją sieć na leniwą muchę która zaskoczona ciszą siedzi na lampie.

— A gówno mnie to obchodzi… wyrywa się byłej żonie gdy odzyskuje głos.
Ale to tylko zaledwie początek. Za moment pozwany dowie się od byłej, że nie ma prawa mieć dzieci bo go na to nie stać. Ma płacić i zawiązać sobie to i owo na supeł, a nie robić więcej dzieci. Ma przyłożyć się do roboty żeby mieć na naprawdę porządne alimenty a nie szarpać się z nią o tę nędzę jaką jej płaci. Teściowa wtóruje i śladem córki mówi, że nie dadzą się wyrolować cwaniakowi który zrobił tej jego … (w telewizji tu piszczy) specjalnie dziecko żeby nie płacić. Reszta to już jarmark i wyzwiska przy bardzo anemicznych próbach okiełznania pań czynionych przez sąd. Trwa to jakieś dziesięć minut w czasie których pozwany i jego obecna partnerka mieszany jest regularnie z błotem i łajnem słowami godnymi najgorszego marginesu społecznego. Dopiero gdy jedna z ławniczek grozi wezwaniem straży panie się uspokajają.

Skutek? Pytacie? Dostały tylko po 100 zł więcej na głowę.
Zszokowany facet zadaje sądowi pytanie o zajście. Sąd nie widzi problemu. Ot kogoś poniosły nerwy trzeba to zrozumieć. Świadkowie? Jacy świadkowie? Sąd nic nie widział i nic nie wie. Sąd nie jest stroną ani świadkiem. Nie będzie się w to angażował i rozrabiał tej sprawy. Chce pan dyskutować dalej? Sędzia spogląda przeciągle…

Kogo w naszym sądzie obchodzi urażona godność pozwanego. Jak myślicie jak potoczyła by się ta sprawa gdyby było odwrotnie? Ja stawiam na to, że była by grzywna i kaftanik oraz pobyt w wesołym domu bez klamek.

Wszelkie podobieństwo osób i faktów zamierzone i celowe. Bardzo poproszę panów, którzy przeżyli coś podobnego w naszym wymiarze niesprawiedliwości, o wypowiedź w celu ustalenia jak powszechne jest to zjawisko. Tj. akceptacji agresji słownej wobec mężczyzn w naszych sądach.

PS. Poza salą sądową jest to powszechnie akceptowany model zachowania. I nie ogranicza się tylko do słów.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii alimenty, sądy, urzędy, instytucje, siła stereotypu, wspomnienia z sądu, relacje między rodzicami, mężczyźni i kobiety, dyskryminacja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

93 Responses to W kwestii kamery, albo wszystkie dzieci są nasze

Dodaj komentarz