Dużo piszemy o alienacji rodzica, który nie mieszka ze swoimi dziećmi. Pomijamy natomiast całkowicie sytuacje, kiedy rodzice mieszkają pod wspólnym dachem. Przecież i w takich sytuacjach dochodzi do alienacji. Doświadczyłem tego na własnej skórze. Na początek kilka przykładów.
- moje rzeczy zostały skrupulatnie oddzielone od rzeczy dzieci oraz mojej jeszcze żony
- posiłki jadły oddzielnie dzieci i ona, a oddzielnie ja
- wyjazdy – oddzielnie ona sama, a ja z dziećmi
- pranie oddzielnie
- wciąganie dzieci w każdą awanturę
- uniemożliwianie wizyt u lekarza wraz z dziećmi
- święta oddzielnie, dzieci z nią, bo ona nie będzie się mnie wstydziła przed rodziną
- itd. itp
Podobno i tak nie miałem najgorzej. Z ust policjantów poza służbą słyszałem opowieści, jak to matka potrafiła namówić córkę aby ta zgłosiła do organów „gwałt” ze strony ojca, gdy ten spokojnie chrapał w łóżku. Znane mi są także relacje ludzi, którzy zasypiali z kamerką internetową nad głową, ponieważ połowica potrafiła w nocy podejść z poduszką i siąść człowiekowi na twarzy, oczywiście na poduszce. Generalnie, kroniki policyjne mają naprawdę duży zasób ludzkiej pomysłowości – jak, mieszkając pod jednym dachem, zatruć komuś życie.
Zawiązywanie koalicji jednego rodzica z dziećmi przeciwko drugiemu rodzicowi jest nie mniej rujnujące jak oddzielenie fizyczne. Pamiętacie film Katarzyny Rosłaniec „Galerianki”?
loading...