Kiedy się rozstawaliśmy z _PM_, zarabiałem co prawda nieźle, ale byłem w okresie wypowiedzenia. Udało mi się utrzymać zatrudnienie w grupie kapitałowej, spadając na coraz to niższe stanowiska. I tracąc wynagrodzenie. Płaciłem jednak (zabezpieczenia, bo jeszcze trwało postępowanie rozwodowe) cały czas tyle, ile ustalił sąd. Na kilka dni przed ostateczną utratą pracy było posiedzenie sądu. Przedstawiłem dokumenty, że mój okres zatrudnienia kończy się za kilka dni. Byłem zagubiony, bez perspektyw. Prosiłem sąd o uwzględnienie, że będę miał prawo do zasiłku jedynie przez 3 miesiące (zostałem zachęcony do odejścia za porozumieniem za pomocą argumentu – przecież nie będziemy się ciągać po sądach).
Na razie wniosek nie został uwzględniony w ogóle (później w małej części). Za to _PM_ zareagowała całkiem szybko… 6 dni po upływie najbliższego terminu płatności około godziny 7 rano pojawił się u mnie pracownik komornika sądowego. 6 dni opóźnienia wystarczyło, żeby podjąć decyzję o egzekucji, przygotować dokumenty, złożyć wniosek u komornika i żeby komornik pojawił się u mnie. 6 dni… A następne posiedzenie sądu po tym, jak złożyłem wniosek o zmniejszenie świadczeń udało się wyznaczyć 15 miesięcy później. Ja znalazłem pracę po 13,5 miesiącach bezrobocia. Przez ten czas _DK_ pożyczała mi pieniądze na płacenie połowy należnych świadczeń. Czyli zadłużałem się u niej. A z drugiej strony narastał mój dług alimentacyjny u komornika.
A, dodam tylko, że _PM_ nie wysłuchała mojej prośby, żeby w trudnej sytuacji finansowej przenieść dzieci ze szkół płatnych do publicznych. Na te szkoły szło więcej pieniędzy, niż ja byłem w stanie przekazywać. Bez stresu, bo w końcu komornik miał mi to odebrać… Skoro ona mogła wydawać więcej, niż otrzymywała, dlaczego ja nie miałbym robić tego samego? To się nazywa deficyt budżetowy chyba…
loading...
4 Responses to Czy można oddawać więcej, niż się zarabia?