Czasami stajesz się dawcą bez własnej woli. Siedzicie sobie i rozmawiacie o dzieciach, jak to będzie wspaniale, kiedy zostaniecie dziadkami. Ale ona ma co innego w głowie. Chce być matką, ale ojca dziecka nie potrzebuje. Pod byle pozorem ona zmienia front i nagle stajesz się dawcą… Dziecko się rodzi, a ty ze zdziwieniem dowiadujesz się, że dziecko ma nazwisko matki i imię inne, niż wspólnie planowaliście.
Zamiast zapić się z rozpaczy, lepiej działać. Przerobiłem to mniej więcej, więc mogę się podzielić doświadczeniami. Ostrzegam zabawa nie jest tania – kosztuje nie tylko sporo kasy, ale i mnóstwo nerwów.
Zaczynamy od dokładnego rozważenia, czy w ogóle chcemy. Czy chcemy się denerwować, wydawać kasę, żeby i tak zostać rodzicem odseparowanym od dziecka. Ja zdecydowałem, że są ważniejsze sprawy i że chcę, żeby syn będzie wiedział co i jak było. Wiele osób wątpiło w moje ojcostwo mojego dziecka. Krótko uciąłem dyskusję na ten temat stwierdzając, że syn jest moim synem i nie życzę sobie podważania tego przez kogokolwiek. Grunt został przygotowany i nikt z mojego otoczenia nie podejmował więcej tego tematu. Zaczęło się „uznawanie dziecka”, którego nie widziałem na oczy.
Najczęściej najpierw trzeba zdobyć dowody, że dziecko ma nasze DNA. Ja jednak miałem kilka asów w rękawie. Tu, gdzie mieszkam, uznaje się dziecko w momencie, kiedy kobieta zachodzi w ciążę. Lokalna kancelaria adwokacka napisała do szpitala, z prośbą o dokumentację w tym zakresie. Pani Matka potwierdziła w szpitalu własnym podpisem, że ja jestem sprawcą ciąży. Pan Sekretarz w konsulacie RP napisał mi ładny list, że miał nam udzielić ślubu ale nie zdążył. Do tego kopia umowy na mieszkanie, gdzie były wspólne podpisy oraz rachunki za jej leczenie z mojego ubezpieczenia. W sumie ładnie wyszło, tylko tłumacz mnie sporo kosztował.
Nie można uznać dziecka, kiedy nic się nie wie o nim oraz o jego matce. Każdy sam musi się zastanowić, jak zdobyć wszystkie dane wrażliwe – PESEL jej i dziecka, miejsce zamieszkania czy daty urodzenia. Mnie znowu sporo to kosztowało. Uzbrojeni w te wszystkie dokumenty piszemy pozew do Wydziału Rodzinnego Sądu Rejonowego zgodnie z miejscem zamieszkania dziecka i czekamy w kolejce. Tutaj miałem miłe zaskoczenie. Nie chciano ode mnie pieniędzy, a termin dostałem ekspresowy. Podejrzewam, że byłem pierwszy z taką sprawą i sąd chciał obejrzeć nawiedzonego.
Matka dziecka nie odbierała korespondencji sądowej, ale to nie jest przeszkodą. Sąd może powołać kuratora w sprawie.
Tutaj muszę przerwać moją opowieść. Matka mojego dziecka zobaczyła moją determinację w sprawie i udało się załatwić sprawę ostatecznie już w konsulacie, gdzie uznałem syna. Włącznie ze zmianą nazwiska oraz imienia dziecka. Aplikant adwokacki zaniósł na salę rozpraw pismo od konsula, że wszystko jest ustalone.
Jeżeli jednak nie dojdzie do uznania dziecka w USC przed zapadnięciem wyroku, na co jest 6 miesięcy od daty urodzenia, to czeka nas rozprawa sądowa. Jeżeli jesteśmy pewni swego, a przecież jesteśmy, będzie nas czekało najpewniej badanie DNA. To się wiąże oczywiście z dodatkowymi kosztami. Nie zawsze takie badanie będzie niezbędne ponieważ, jak ma się twarde dowody w ręku, Sąd może sprawę załatwić na jednej sprawie.
Powraca tylko pytanie – czy chcesz. Bo to, że uznasz swoje własne dziecko z własnej woli i że tego chcesz, nie oznacza wcale, że ktoś to doceni…
Moi przyjaciele nie negują już mojego ojcostwa. Twierdzą że dobrze zrobiłem, bo mój syn ma prawo do swojej przeszłości. Też sądzę, że dobrze zrobiłem mimo, że mam z tego powodu masę kłopotów.
loading...
6 Responses to Przepis na dziecko