A ja coś wiem, więc… powiem

Nazwijmy to po imieniu. Nie bójmy się tego słowa. To jest szantaż. Zdarza się często w trakcie rodzinnych wojen, że żyjemy pod silną presją nie tylko ze strony byłego partnera, ale także środowiska, w którym się obracamy.

Żyjąc pod jednym dachem, dzieląc małżeńskie łoże, spodziewamy się, że nasz partner będzie w stosunku do nas lojalny i będzie nas wspierał. Nie zawsze jednak w życiu jest jak w bajce. Bajki są dobre na dobranoc dla dzieci, jednak z życiem nie zawsze mają wiele wspólnego.

W dobrej wierze i w dobrze pojętym interesie dzielimy się naszymi troskami z najbliższą nam osobą. Jesteśmy szczerzy i prawdziwi, także po to, aby zostać zrozumianym. Otwieramy się i liczymy na wzajemność. To naturalne i proste. Dzielimy się również mniej chwalebnymi fragmentami naszego życiorysu – trochę żeby się uwiarygodnić, trochę żeby się oczyścić. Ale w końcu jesteśmy w zaufanym gronie. Jak wielkie jest nasze zdziwienie, kiedy dochodzi do konfliktu i całe nasze życie wewnętrzne oraz intymne jest omawiane na szerokich forach tylko po to, żeby pokazać, jakim byliśmy potworem.

Zdarza się też, że jesteśmy szantażowani tym, że zostaną ujawnione bardzo osobiste informacje na nasz temat, często błahostki, ale jednak niewygodne. Szantażysta zyskuje punkty, bo nie chcemy ujawnienia kompromitujących nas informacji publicznie, nie chcemy podważyć naszej opinii w miejscu pracy, często rezygnujemy z wielu rzeczy tylko po to, aby dać sobie złudne poczucie bezpieczeństwa. Można nas szantażować nie tylko groźbą ujawnienia szczegółów życia seksualnego lub informacji i używaniu lub nie substancji psychoaktywnych. Można wykorzystać także Izbę Skarbową lub inne urzędy. Miejsc do popisu szantażująca osoba ma wiele.

Błędem często jest, że uginamy się pod naporem szantażysty. Taka osoba będzie korzystać z naszej słabości latami, zawsze będzie działać na naszą niekorzyść, a posiadane przez nią informacje i tak zostaną przez nią użyte – jeżeli nie natychmiast, to przy pierwszej nadarzającej się okazji.

Nie dawajmy się szantażować, bo i tak na tym ucierpimy.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii rozstanie, o życiu, relacje między rodzicami, mężczyźni i kobiety, dyskryminacja. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 Responses to A ja coś wiem, więc… powiem

Dodaj komentarz