Bezdomny ale jak

Często pomija się ten problem, nawet uważa się, że on praktycznie nie istnieje ale, mimo wszytko, nie można przejść obok niego obojętnie. Żyjemy pod taką szerokością geograficzną, że co prawda w lecie jest całkiem przyjemnie, ale to tylko niespełna 4 miesiące. Potem z pogodą bywa już znacznie gorzej, w zimie można nawet zamarznąć na kość. Tak wiec czy się chce, czy nie, żyć gdzieś trzeba. Tylko że facet po rozwodzie prowadzi najczęściej koczowniczy tryb życia. Znam to doskonale z autopsji.

Mam swoje mieszkanie, wiec wierząc w to że do końca życia itd. itp. zameldowałem w nim także swoja drugą „połówkę”. Polskie prawo jest jakie jest – kto jest zameldowany w mieszkaniu, ten możne w nim mieszkać do końca życia albo i jeszcze dłużej. Nic kompletnie nie można zrobić, w tej sprawie. Jeszcze jak dzieci zostają przy matce to można powiedzieć, że jest się zmuszonym do finansowania nie tylko alimentów ale także miejsca do zamieszkania swojej byłej.

Oczywiście można mieszkać z nią pod jednym dachem i mieć codzienny kontakt z dziećmi, ale tak, jak to było w moim przypadku, jest się narażonym na codzienne atrakcje. Moja była na przykład obrała sobie mnie za ruchomy cel, w którego można celować nożem, albo można kopnąć go, kiedy siedzi na kanapie. Dzieci też słyszą co dnia, że ojciec to wredna $#$#@# który denerwuje mamusię. Człowiek pod presją psychiczną nie wie co robić. Wiać, skakać z balkonu czy oddać. Na pewno chodzenie na Policję i informowanie wszystkich świętych wiele nie daje. W zasadzie to dokładnie nic. Tym bardziej, że można być samemu oskarżonym o jakieś przykre sprawy, które nie miały w ogóle miejsca. Ja na przykład nieustannie „gwałciłem” Panią Byłą, na co w ogóle nie miałem ochoty. Bałem się, że wpadnie jej do głowy samodzielnie się uszkodzić, aby było na mnie.

Żyjąc pod taką ciągłą presją, każdy dochodzi do tego, że w pewnym momencie zwyczajnie wychodzi z własnego mieszkania, aby tylko mieć chwilę spokoju. Właściciel mieszkania ląduje faktycznie na ulicy, a Pani Była siedzi w mieszkaniu. Od tego momentu zaczyna się koczowanie. Można zamieszkać u rodziców. Tylko kto by chciał mieszkać powtórnie z rodzicami?

Pensja jaką się dostaje może by i wystarczyła na wynajęcie czegoś małego. Tylko że najczęściej alimenty pochłaniają tak znaczną cześć dochodu, że staje się to mało prawdopodobne. Pozostaje koczowanie. Koczownicze życie nie jest najciekawsze, dzielone mieszkanie, jakiś pokoik. Przecież człowiek skończył już dawno studia i nie ma chęci żyć na waleta. Chciałby przecież przyjść do domu i odpocząć, a nie czekać pod łazienką w kolejce. Dzieci też chciałoby się wziąć do siebie na noc, albo zwyczajnie upiec z nimi placek jak to wcześniej bywało. Tylko jak to zrobić w tłoku. Człowiek też nie chce się swoim pociechom pokazywać w takiej sytuacji. To się staje prawdziwym problemem.

W skrajnych przypadkach sytuacja ta możne doprowadzić do bezdomności, z której trudno jest się wydostać na własne mieszkanie. Tymczasem Pani Była ma się całkiem dobrze na metrach kwadratowych byłego…

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii siła stereotypu, miłość rodziców, rozstanie, o życiu, być ojcem, prawo i praktyka, mężczyźni i kobiety, opieka nad dziećmi, dyskryminacja, podzial majątku, alimenty, praca, utrzymanie, zarobki. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 Responses to Bezdomny ale jak

Dodaj komentarz