Władza to najsilniejszy afrodyzjak

Zapowiedziałem wczoraj, że będę pisał o wrażeniach z posiedzenia w sądzie. No i tak w zasadzie będzie. Ale wrażenia, jak wiadomo, to coś subiektywnego, chodzi własnymi drogami i podlega dziwnym impulsom. Dla mnie impulsem były Wasze komentarze pod moim wczorajszym postem. Próbowaliście zastanowić się, czym kieruje się _PM_, co odczuwa, jak na nią wpływa moje pisanie i co nią powoduje.

Patrząc, z jaką zaciętością walczy właściwie o nic, bo rozsądny wyrok we wczorajszej sprawie nie zmieniłby w żaden sposób jej sytuacji, za to moją mógłby zmienić znacząco, nachodzą mnie smutne myśli. Że prawdopodobnie nie chodzi jej o dzieci, to już Państwo napisaliście. Że nie może się oderwać emocjonalnie ode mnie, to jest raczej oczywiste. Co prawda dawno, ale odmówiła sesji zamykającej związek u terapeutki, która nas prowadziła jeszcze przed rozstaniem. Ale nie wierzę w przywiązanie, zazdrość czy zawiedzione tęsknoty.

Dla kogoś, kto relacje z ludźmi opiera nie na wspólnocie celów, zainteresowań, wzajemnych uczuć, ale na potrzebie podporządkowania sobie innych, największym wrogiem jest ten, kto nie chce się podporządkować, kto się umie wyzwolić, kto samodzielnie myśli. To mechanizm znany z państw totalitarnych (oczywiście zachowajmy proporcje). Władca nie dba o podwładnych, nie interesuje się nimi, nie zabiega o ich przychylność. Ale jest gotowy srogo karać za dowolny objaw samodzielności. A za próbę ucieczki zabić…

Nie chciałbym, żeby to była prawda. Chciałbym się mylić. Ale czy można znaleźć inne wytłumaczenie? Pomóżcie mi to zrozumieć. Zrozumienie może być kluczem do rozwiązania problemów…

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii rozstanie, o życiu, wspomnienia z sądu, relacje między rodzicami, ogólne, historia, siła stereotypu, nowe życie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 Responses to Władza to najsilniejszy afrodyzjak

Dodaj komentarz