Ostateczne rozwiązanie kwestii… rodzinnej

Prawo rodzinne zaczyna uwierać nasze państwo.
Coraz częściej dokonuje się w nim zmian. Musimy dostosowywać się do rozwiązań międzynarodowych. W mediach coraz głośniej o jaskrawych przypadkach łamania praw dzieci i rodziców (głównie ojców). Podnoszą łeb  środowiska domagające się nowoczesnych rozwiązań (opieka równoważna).

Problemem jest nawet rzecz tak podstawowa jak realizacja kontaktów dziecka z rodzicem, z którym nie mieszka. Prawodawcy to zauważyli, o czym świadczy zmiana, która zaczęła obowiązywać od sierpnia tego roku.
Teraz rodzic utrudniający będzie miał płacić więcej, na dodatek na rzecz rodzica pokrzywdzonego (a nie Skarbu Państwa). Zwiększono limit kwotowy, pojawiła się możliwość nakazania zwrotu kosztów poniesionych przez rodzica krzywdzonego, a nadto karze podlegać ma już pojedynczy wybryk tego typu . Dotychczas sąd wkraczał dopiero, gdy miało to charakter notoryczny, uporczywy, wielokrotny; w praktyce po kilku miesiącach, a najlepiej latach, bez kontaktu dziecka z drugim rodzicem.
Niestety przeforsowano zapis, który całą tę zmianę ośmiesza. Mianowicie wysokość kary nie została określona kwotowo, tylko jest uzależniona od sytuacji majątkowej i zarobkowej osoby utrudniającej. Innymi słowy, jeśli nie jest się krezusem, można sobie bimbać na prawo.

Przykładem innej reformy jest możliwość opieki “naprzemiennej” pod warunkiem porozumienia obojga rodziców (nowelizacja krio, 13 czerwca 2009). Dokładnych statystyk nie ma, ale skądinąd wiem, że są to w skali kraju pojedyncze przypadki. Kogoś to dziwi? Ludzie rozwodzący się rzadko są gotowi do porozumienia, przynajmniej przez pierwsze 10- 15 lat po rozwodzie.
Jaki jest skutek prawny? Opieki równoważnej nie ma, państwo zyskało wygodne alibi. Pewnym skutkiem stało się jedynie „automatyczne” ograniczenie praw jednego z rodziców – tego, który nie mieszka z dzieckiem.

Mamy zatem sytuację, w której naganne postępowanie ujdzie bezkarnie, a sam fakt życia rodziców w rozłączeniu  jest przesłanką do ograniczenia praw rodzicielskich (art. 107 krio). Czy ktoś naszych dzieci i nas nie robi czasem w balona?

Mam inną propozycję reform. Uczciwiej byłoby:

1. wypowiedzieć Konwencję Praw Dziecka (można, art. 25);
2. usunąć z kodeksów te wszystkie bzdety o „dobru dziecka”, „najlepszym interesie” i przyznać, że priorytetem jest wygoda głównego opiekuna.

Idźmy dalej. Należy reformować głębiej!

3. zakazać rozwodów( jak na Malcie);
4. nakazać ślub (konkordatowy, a jakże!) parce przyłapanej na intymnej relacji. Można powołać specjalny urząd albo komisję w składzie: dzielnicowy, proboszcz i kurator sądowy. Administracyjnie podzielić wg gmin albo – lepiej – parafii.
5. ostatecznie rozwiązać kwestie mniejszości seksualnych. Gotowy pomysł głoszony ustami człowieka o wysokich kwalifikacjach moralnych jest tutaj.
Wykonanie można powierzyć tej samej komisji, co w punkcie 4.

Polska będzie czystym ideowo wzorem dla zlaicyzowanej i multikulturalnej (podwójne fuj!) Europy, a obywatele zamiast tracić czas i energię na liberalne mrzonki zajmą się tym, co przystoi obywatelom. Kobiety – wychowaniem dzieci, a mężczyźni – pracą zarobkową i płaceniem podatków.

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii o życiu, prawa rodzicielskie, prawo i praktyka, ogólne, sądy, urzędy, instytucje, organizacje i ruchy, prawa dziecka i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz