Ofiary, ofiary…

Trup się musi słać gęsto. Przy takiej łomotaninie, jaka ma miejsce w sądach rodzinnych i wokół nich nie może być inaczej. Kiedyś jednak musi komuś puścić żyłka. Jeszcze jak kończy się zawałem albo udarem, to małe piwko przy śniadaniu. Można jakoś z tego wyjść chociaż o pracy zawodowej trudno mówić. Ale zawsze może się skończyć gorzej.

Mój znajomy przechadzał się kiedyś ulicą zagranicznej stolicy. W jednym z kloszardów rozpoznał swojego nauczyciela języka z Polski. Nauczyciel był miejscowym człowiekiem, a język obcy był dla niego językiem ojczystym. Przyjechał do Polski w celu zamieszkania ze swoją wybranką serca, spłodzenia dzieci oraz wybudowania domu. Wszytko mu się pięknie udało żona, dzieci oraz dom. Na pracę nie narzekał a do naszego klimatu przywykł. Cóż, stał się tylko ofiarą portalu, w którym można znaleźć znajomych z tej samej klasy. Połowica zamieściła swój profil, a ten skojarzył się z profilem kolegi ze szkolnej ławy. Szybko nasz obcokrajowiec dowiedział się, na czym polega piękno naszych kobiet. Niewiele zostało z żony, domu i wspaniałych dzieci. Żona zakochała się w innym, w domu zamieszkał gach a dzieci wolały nowego tatę. Co zrobić, trzeba było się pakować z nowego kraju do starej ojczyzny w której nikt nie czekał na niego. Nie każdemu wychodzi na dobre spotkanie z polską pięknością.

Inny obcokrajowiec również poznał piękną polską kobietę. A ponieważ był zamożnym właścicielem firmy w kraju, gdzie się nie kradnie nawet pinezki, bo można ją kupić w sklepie, postanowił wybudować fabrykę czegoś tam do budownictwa w miasteczku, skąd pochodziła jego wybranka. Rodzina oczywiście bardzo się ucieszyła i tłumnie ruszyła do pracy w firmie. Firma była duża, więc załapała się nie tylko rodzina. Pan był bogaty i zajęty, więc nie miał głowy do nadzorowania jeszcze jednej fabryki. Tym bardziej, że była ona dochodowa i dostarczała części do innych fabryk właściciela. Dlatego też zarządzaniem zajęła się jego połowica. Na początku było dobrze, ale ludzka pazerność nie zna żadnych granic, a potrzeba szybkiego zysku przyzwoitości.

Pani zamieszała co nieco w fakturach, dostawach i papierkach, kasę przelała na konto na Kajmanach… Parę takich numerów i polska odnoga pociągnęła w dół najpierw fabryczkę w Polsce, a następnie całą wielką firmę. Pan został odwieziony do szpitala dla umęczonych życiem ludzi, skąd zapewne nie wyjdzie już nigdy, jak mówią lekarze. Pani ma się dobrze. Co prawda nic nie ma, ale mieszka w pięknym domu, jeździ wypasionym samochodem… wszytko to własność rodziny.

Co prawda sąd w Polsce prowadzi sprawę, czytając faktury i słuchając biegłych, ale nie należy się spodziewać, że zakończy swoją pracę w tym dziesięcioleciu. Może za dwadzieścia lat jest jakaś szansa. No i dzieci Pana i Pani są z matką…

I kto zaprzeczy, że Polki są najpiękniejsze?

GD Star Rating
loading...
Ten wpis został opublikowany w kategorii prawo i praktyka, mężczyźni i kobiety, ogólne, sądy, urzędy, instytucje, praca, utrzymanie, zarobki, o życiu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

15 Responses to Ofiary, ofiary…

Dodaj komentarz