Cóż, szczęście wiecznie nie może trwać. Miała się odbyć sprawa o ustalenie kontaktów z synem, mój eksio na wszystko się zgadzał w kancelarii mojej pani adwokat. Było aż za pięknie. No, w końcu czasu nigdy nie miał dla syna, do płacenia alimentów też się nie kwapił, ja w końcu ułożyłam sobie życie. I tak mi tą wiosną dobrze było… Dobra praca, wspaniały mężczyzna u boku, szczęśliwe dziecko, które ma wszystko. Rodzina. Nie chciałam, żeby syn zapomniał o tacie. Chciałam tych kontaktów. Sprawa miała się odbyć 31 marca, bez mojego udziału, ale wszystko było dograne i ustalone.
I ten telefon. Od mojej pani adwokat. „Nie mam dobrych wiadomości” — usłyszałam. „Pani ex małżonek złożył zawiadomienie do prokuratury, że pani porwała dziecko i wywiozła za granicę”.
I prawie mi się świat rozpadł na kawałki. Jak on mógł? Przecież zna adres, ma telefon, z którego nigdy nie skorzystał… I widział syna w lutym… Miałam go zawieźć na Święta Wielkanocne, żeby mógł tatę zobaczyć, a potem na wakacje… I teraz… mam wracać do Polski? Zostawić mój dom, pracę, wszystko? Bo ktoś ma takie widzimisię? Z czego będę żyć?
I czekam. Tydzień minął, a w prokuraturze jeszcze nic nie ma. Ani w Ministerstwie w Warszawie. Czy to był blef? Przed sądem? No tak, eksio dołączył zaświadczenie, że leczy się u psychiatry. W depresję wpadł, bo mu dziecko porwałam. Hmm, jakieś 5 lat prawie mu zajęło, żeby na to wpaść. Ale teraz nie ma pracy. Nie ma mieszkania. No to ma dużo czasu na myślenie.
Najgorsze są te nerwy. I niepewność, co będzie. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Bo mojego życia nikt mi nie rozwali. Nie i już. I teraz już wiem, że z niektórymi po prostu nie da się dogadać. I nie ma co im ufać. I jak tylko będę mogła, zakładam sprawę o sądowe pozwolenie na wyjazd za granicę na stałe. Teraz to już nie będzie bitwa. To będzie wojna. Boże, jak ja nie chcę… jak kiedyś spojrzę w oczy mojego syna? Wstyd mi za jego ojca. Ale się nie poddam.
loading...
55 Responses to Nie i już